Komentarze

Sortuj komentarze: Wyświetlaj: komentarzy na stronę

skorna

Kocham mocno mojego maluszka,
chodź nie wyszedł on jeszcze z brzuszka,
lecz już za parę dni spojrzymy sobie w oczy
i ta miłość Nas nie zaskoczy.

Bo chodź w brzuszku jeszcze mieszka,
ja znam już dobrze tego małego człowieczka
znam plan dnia, wieczorne rytuały,
co lubi słuchać mój urwis mały.

Kocham chwile które razem spędzamy,
kiedy ja czytam bajki a Ty ruszasz się cały
kiedy z radości tańczę przy piosence,
a Ty wbijasz w moje boki swe malutkie ręce.

Moja miłość to również dla Ciebie zakupy,
bo zasługujesz na wszystkie najlepsze smoczki i buty.
Koce, pluszaki, łóżeczka, materace
dla Ciebie najlepsze rzeczy mama ma w wyprawce.

Moja miłość to także myśl o przyszłości,
o żłobkach, przedszkolach i szkolnej pierwszej miłości.
Byś w życiu znalazł szczęście swoje,
a ja będzie zawsze będzie wspierać wybory Twoje
bo jesteś na pierwszym miejscu w mym maminym sercu,
kocham Cie bardzo mój mały człowieczku.




dodano: 2015-07-03 20:51:12

marcika

Kiedy w styczniu ubiegłego roku usłyszałam z ust lekarza diagnozę "liczne i ogromne mięśniaki macicy" (największy miała średnicę aż 20 cm!), a chwilę potem wręczył mnie skierowanie do szpitala na pilną operację, mój świat zaczął rozsypywać się na drobne kawałki. Miałam 35 lat. Nie mało, ale i nie dużo. Wciąż nie do końca zdecydowana na dziecko, ale i nie wykluczająca go. Biegałam ze skierowaniem od szpitala do szpitala i szukałam kogokolwiek, kto zechce przeprowadzić operację oszczędzającą. No własnie... O tym jeszcze nie wspomniałam. Nikt nie chciał podjąć się operacji oszczędzającej. U mnie rozgrywała się bitwa o macicę i realną groźbę przeprowadzenia histerektomii. W wieku 35 lat miałam pozostać bezpłodna, okaleczona i pozbawiona dumy kobiecości. Morze wylanych łez, garściami wypadające ze stresu włosy i ogromny smutek... W końcu trafiłam na szpital w innym mieście, w którym postanowiono dać mi szansę. Zgodziłam się bez wahania. Trafiłam a cudotwórców, a nie lekarzy. Podczas wielogodzinnej operacji, niemal nadludzkim wysiłkiem uratowali moją macicę i dali szansę na ciążę.
Potem była pamiątka w postaci pionowej 20 cm blizny na brzuchu, trochę bólu i powrotu do zdrowia... Minął rok... Okres nieznacznie się spóźniał, ale miałam stresujący tydzień i uznałam, że to przez to. W dodatku przeszłam rozmowę kwalifikacyjną o pracę marzeń i w zasadzie etat miałam w garści. Dla pewności i uspokojenia zrobiłam test ciążowy... Na luzie, bo nie sądziłam, że mogę być w ciąży... Dwie wyraźne kreseczki. Kupiłam drugi test i znowu one - dwie kreski, które zdawały się mówić: "tak! jestem tu...uwierz w to". Wizyta u ginekologa nie pozostawiała wątpliwości. We mnie zaczynało kiełkować nowe życie. Na początku był szok. Wypieranie. Niedowierzanie. No bo jak to tak? Ja jestem w ciąży? Ja? Przecież rok temu nikt nie dawał mi na to szansy... Podobno dzieci pojawiają się nie wtedy, kiedy zaplanujemy, a kiedy chcą. Głownie po to, by odmienić nasze życie i sprawdzić je na właściwy tor. Mimo ciąży wysokiego ryzyka, wielu zagrożeń i tlącego się strachu - wiem, że uda mi się. Bo to maleństwo nie pojawiło się przypadkiem. Ono chce mnie nauczyć bezwarunkowej miłości, a ja chcę bezwarunkowo kochać kogoś, kto zmienił moje życie. Trzymajcie za mnie kciuki. I nigdy nie przestawajcie walczyć o siebie i własne zdrowie. :)

dodano: 2015-07-03 20:22:56

lopataklaudia

Caly moj swiat... moje oczy, moja radosc, moje niewyspanie !

dodano: 2015-07-03 20:19:14

Moniajdw

Moja Córka jest najwspanialszym darem jaki mnie w życiu spotkał . Kocham Ją bardzo mocno!!!!!!

dodano: 2015-07-03 20:17:38

makra

Mojego dzieciątka nie ma jeszcze na Świecie. Podobno ma się pojawić 9 lipca, ale datę wybierze on sam. Począki naszej znajomości były trudne, tak na prawdę nie planowaliśmy jeszcze powiększać rodziny, ja dopiero po studiach szukałam pracy, a tatuś w trakcie. Było ciężko, ale wraz z rosnącą fasolką w moim brzusiu zaczeliśmy się do siebie przekonywać. Na początku zaczeliśmy mysleć nad imieniem, nie wiedzieliśmy czy będzie to chłopiec czy dziewczynka, ale chcieliśmy, żeby imie coś dla nas znaczyło i tak wybraliśmy Paulinke i Bartusia. Okazało się, że rosnąca fasolka to chłopiec, teraz to już duży precelek z niego, który wije się w moim brzusiu niczym ośmiorniczka. Bartuś nie powodował, że 9 miesięcy było pięknym przeżyciem, utrudniał mi życie powodował wymioty, zgagę, kopał cały mój brzusio, ale miłość którą Go obdarzyłam spała na mnie jak grom z jasnego nieba. Nic się nie liczy teraz tylko nasza 3. Bartuś, Tata i Mama. Razem czytamy, śpiewamy, słuchamy muzyki. Cieszymy się z każdego przybranego kilograma bo wiem, że to moje maleństwo nabiera wagi i sił. Cieszymy się z każdego kopniaka, głaskamy brzusiu i mówimy do niego jak bardzo Go kochamy i oczekujemy, Bo choć z miłością początkowo było trudno teraz tej miłości jest od groma i bedzie jeszcze więcej wraz z narodzinami naszego pierwszego potomka.

dodano: 2015-07-03 20:04:50

<< 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 | 50 >>