Doświadczone mamy z Canpolu radzą.

Dodaj swoją poradę

Bo najważniejsze to mieć czas

Gdy mój synek ukończył rok byłam zmuszona wrócić do pracy. To była trudna dla mnie decyzja i zdawałam sobie sprawę, że ciężko będzie mi pogodzić wszystkie obowiązki związane z wychowaniem malucha i prowadzeniem domu. Nie sądziłam jednak, że koniec końców popadnę w taką paranoję.

Dni płynęły i wydawało mi się, że wszystko jest ok. Byłam spięta, sprzątałam, prałam, gotowałam, malucha starałam się tak opanowywać, aby móc to wszystko zrobić przed jego zaśnięciem, ponieważ wieczorem padałam ze zmęczenia. W trakcie tych wszystkich prac czasem wręcz otrzepywałam się z uwieszonego przy nodze dziecka, podrzucałam mamie śpiesząc się, aby wszystko zdążyć zrobić. Wstawałam wcześnie rano, mimo zmęczenia kładłam się późno spać. Umęczona, rozzłoszczona, że nie wszystko udaje mi się zrobić, z upływającym czasem moja frustracja wciąż rosła.

Apogeum osiągnęłam kiedy zaczął się sezon ogórkowy. No tak, przecież zaprawy co roku były dla mnie priorytetem – ogóreczki, kompociki, soczki i dżemiki – wszystkiego musiało być pod dostatkiem. Pech chciał, że w ten okres zbiegł się z gorszym zasypianiem mojego szkraba. Do tej pory zasypiał sobie sam, ja natomiast w tym czasie mogłam zająć się domem, a tu nagle koniec – płacz i wrzask. Oczywiście już wcześniej naczytałam się mnóstwo mądrych poradników według których dziecko już w 6 miesiącu w zakresie zasypiania powinno być samodzielne, a pomoc dorosłych jest wręcz szkodliwa.

No i w myśl nich zostawiałam płaczącego syna, który z upływem kolejnych minut histeryzował coraz głośniej i żałośniej. Ja w kuchni wysłuchiwałam płaczu, wściekła, że ani ja nie mogę spokojnie nic zrobić ani dziecko nie zasypia, a każda kolejna chwila nie dość, że ciągnęła się w nieskończoność, to wpędzała mnie w coraz większe rozgoryczenie i złość. Z czasem myśl o zbliżającym się wieczorze wzbudzała we mnie niepokój, a jednocześnie nerwowe liczenie w myślach co zrobię w pierwszej kolejności, kiedy maluch zaśnie.

Po jakimś czasie takich bezproduktywnych poczynań zdałam sobie sprawę z jednej oczywistej rzeczy. Przecież to jest właśnie ten czas, kiedy moje dziecko mnie potrzebuje, kiedy potrzebuje mojego dotyku, przytulenia, pocałunków, kiedy jest bezbronne i mama jest dla niego całym światem. Za parę lat, kiedy może wreszcie będę miała czas to ja, będę chciała przytulić synka i pocałować go w czółko on mi powie, że jest już za duży na takie rzeczy. Okaże się, że jest już za późno i nikt nie zwróci mi tego straconego czasu. Czy te wszystkie obowiązki domowe są tego warte?? Czy raczej powinnyśmy czasem rzucić w kąt ścierkę i w zamian za wycieranie kurzu poprzytulać się z maluchem, powygłupiać się z nim.

Młodym matkom wtłacza się do głowy, że urodzenie dziecka nie powinno oznaczać, że mają się zaniedbać, że powinny żyć jak żyły dotąd pełną piersią, zadbane, uczesane, powinny mieć czysty dom, bo dziecko to jeszcze nie argument, aby w domu był bałagan. Teraz jak to czytam to mam wrażenie, że to istny „amerykański sen”, ale ile on tak naprawdę ma wspólnego z rzeczywistością? Czy chcemy zaprogramować swoje dzieci, wychowywać ja kątem, dosłownie otrzepując się z uwieszonych przy nodze rączek?

Zmieniłam swoje postępowanie, wyluzowałam. Bo w końcu czy ja pretenduje do tytułu perfekcyjnej Pani domu, czy wolę zdobyć tytuł najlepszej mamy na świecie? Tak, mam bałagan w domu, czasem mi wstyd gdy ktoś przyjdzie, a porozrzucane po całym pokoju zabawki aż kłują w oczy. Nie mam pełnej spiżarni, nie zawsze zdążę z ugotowaniem obiadu i co z tego? Nic. Za kilka lat nikt o tym nie będzie pamiętać i nikt mnie z tego nie będzie rozliczać. Ja natomiast będę miała najwspanialsze wspomnienia z dzieciństwa mojego dziecka i jestem pewna, że ten nasz wspólnie spędzony czas jest wspaniałą inwestycją w rozwój mojego malucha. Po przyjściu z pracy spędzam czas z dzieckiem i to dosłownie.

Bawimy się, szalejemy, wymyślam wciąż nowe zabawy, spacerujemy lub czasem najzwyczajniej w świecie pomagam mu zrozumieć otaczający go świat, pokazując różne „dziwy” natury. Jestem o wiele bardziej szczęśliwa i spokojna. Czekam na wieczory, kiedy to po wspólnym czytaniu bajek siedzę z zasypiającym malcem, który chce tylko mieć mnie w zasięgu wzroku. Czasem potrzebuje aby podać mu dłoń – gładzi ją rączkami, patrzy na nią jak tylko dzieci patrzeć potrafią i powtarzając w kółko jak mantrę „mama, mama, mama, mama…” spokojnie zasypia.


 

angelus111

w ciąży, dzieci: Aleksander (0 dni), M (0 dni), M (0 dni)

Komentarze

Sortuj komentarze: Wyświetlaj: komentarzy na stronę

askap7

praca i kariera moze poczekac, mam inne priorytety

dodano: 2017-03-30 09:53:50

efcik

Mam nadzieje, że uda się to wszystko poukładać, żeby zarówno mama jak i tato mieli czas dla szkraba.

dodano: 2017-03-28 16:20:29

ja_mloda_mama

Dziecko potrzebuje obecności rodzica. Najlepiej to obojga.

dodano: 2017-02-27 14:45:29

Barkamalutka

To prawda, ze trochę bałaganu nikomu nie zaszkodzi a maluch bawiący się z mama to super sprawa.

dodano: 2017-02-17 11:16:35

Gosia200

Ja zawsze staram się szybko zrobić domowe obowiązki aby bawić się z synkiem. Często nawet pomaga mi i np stara się odkurzac :D

dodano: 2017-02-08 05:51:37

<<
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 >>


Musisz się zalogować lub zarejestrować, żeby dodać komentarz.

Lista porad