Blogerki
o akcji

Znane blogerki parentingowe całym sercem poparły akcję
Canpol babies „Mama na medal”.

W swoich szczerych wpisach pokazały, że macierzyństwo to trud zasługujący na uznanie i powód do dumy:

 

Blog „Matka jest tylko jedna”

Wielki ukłon dla ciebie, mamo siedząca w domu. Sama, z pensją męża, która niby wspólna, ale wciąż bardziej jego niż twoja. Z dzieckiem na rękach ścieląca łóżko, zbierająca jeszcze wczorajsze zabawki. Jedząca śniadanie, najpierw w milczeniu, potem tylko do połowy, bo nawet milczenie potrafi obudzić malucha w najmniej oczekiwanym momencie. Ścierająca pot drżącą z niewyspania ręką, bo mimo że jest 9, ty już nie śpisz od piątej rano. Wielki ukłon, kochana.

Wielki ukłon dla ciebie, mamo, co siedzisz w domu sama, bo nawet wizyta koleżanki potrafi zburzyć ten delikatny mechanizm dnia, w który musisz upchać wszystko, i nigdy nie dajesz rady zrobić wszystkiego, co planowałaś…”

Przeczytaj wpis

 

Blog „Mum and the city”

„Znowu na górę. Na poręczy brudne rzeczy wiszą, zgarniam je pod pachę i upycham kolanem w koszu. Ledwo się to wszystko mieści, chociaż wczoraj robiłam pranie. I trzy pralki dziennie to ostatnio za mało! Wzdycham. Jeszcze tylko krem wklepać, koniecznie więcej pod oczy, bo podkrążone trochę. I ręczniki złożyć po kąpieli dzieci. Udaję, że nie widzę upaćkanej wanny. Zabawki plastikowe wokół dobitnie pokazują, czyje to królestwo, ale zostawiam tak jak jest, bo wiem, że jutro znowu musiałabym je zbierać. Nie ma to więc większego sensu.

Z pewnym sprawami warto się pogodzić, kiedy na świecie pojawiają się dzieci. Na przykład z tym, że jak mój mąż idzie spać, to idzie spać, a mi zawsze jeszcze godzina zejdzie na kręceniu się w kółko…”

Przeczytaj wpis

 

Blog “Bakusiowo”

„Praca mamy to praca, do której nie przygotował jej zupełnie nikt. Mogła podpytać o pewne rzeczy starsze stażem koleżanki albo mamę, ale niestety… każde dziecko jest inne a bariera językowa jest większa niż przy współpracy z chińczykiem próbującym mówić po niemiecku, podczas gdy my znamy tylko podstawy rosyjskiego. Jej „klient” po prostu nie mówi. Trzeba wielu prób i wspólnie spędzonego czasu, żeby swojego klienta zrozumieć. I w miarę płynnie reagować na jego potrzeby.

Praca mamy to praca, bez ograniczeń czasowych. Szef jawnie swoją podwładną mobinguje, krzycząc w niebogłosy o 3 nad ranem, bo zachciało mu się przytulić. A podwładna wcale nie spała od 20 tak jak szef. Podwładna położyła się grubo po północy, bo zaraz po położeniu spać szefa, nadrabiała zaległości z całego dnia. I jeszcze zasnąć nie mogła, bo planowała kolejny…”

Przeczytaj wpis

 

Blog „Buuba”

„Taka to w domu siedzi i nic nie robi. Każda z nas wie, jak wygląda to nic nie robienie. Otóż wygląda ono inaczej w zależności od wieku dzidziusia. Albo jest non stop, przewijanie, karmienie, usypianie, albo to są kilometrowe spacery, gotowanie obiadków, papek. Pachy mokre. Pamiętam to, i mam to na co dzień, co prawda moje pociechy z rana odwozimy już do przedszkola, ale zaraz później jadę po pracy, z pracy na zakupy, z zakupami do domu prędko gotować obiad, później prędko po dzieci, a później nakarm, przebierz, pójdź na spacer, pomaluj, pograj w gry i kąpiel i spanie. I tak każdy dzień wypełniony po brzegi.”

Przeczytaj wpis

 

Blog „Mommy draws”

„Moja bosa stopa wdepnęła w coś mokrego (nie chcę wiedzieć co to było) i na szczęście dość szybko namierzyłam szczoteczkę do zębów (brzęczała pod kanapą). Chciałam odprawić Olka do przedszkola, ale niestety młodzież załapała ospę tak więc dzień zamiast od czarnego aromatycznego płynu w kubku zaczęłam od płynu do mycia mebli, bo wszędzie były fioletowe plamy od smarowania ospowych kropek. W skrócie przez pół dnia ogarniałam dom z przerwami na „siku”, „pić”, „gil z nosa” a i tak w kilka chwil powracał do pierwotnego stanu. Stanu rozpierduchy. Ponieważ ćwiczę bicepsa z Kajtkiem na ramieniu zrobiłam obiad, poskładałam milion skarpet w pary, byłam złym piratem, mamadżillą (mamą-godżillą), wróżką i znowu złym piratem, pobiegłam za psem, bo zwiał do sąsiadów, przywitałam kuriera w piżamie, zrobiłam sobie kawę, o której zapomniałam i zrobiłam jeszcze pierdyliard rzeczy, skłonów i przysiadów. I choć odczułam upływ trzech dób minęło godzin 8 i z pracy powrócił mój mąż. Nie wzruszył go aromat pyrkającego gulaszu, nie błysnęło mu w oko umyte okno, ale za to jego uwadze nie umknął jeden fakt – „ej, taka ładna pogoda a ty nawet prania nie zrobiłaś?!”.”

Przeczytaj wpis

 

Blog „Zatrzymując czas”

„Bycie mamą to jedna z najpiękniejszych ról na świecie, do tego stopnia, że wiele kobiet nie wyobraża sobie lepszego życiowego „zawodu” dla siebie. Mimo wszystko, między tą całą aurą wspaniałości, wiele osób nie zdaje sobie sprawy, ile zadań i obowiązków musi spełniać taka mama każdego dnia. Ile musi dźwigać na swoich barkach oraz w ile ról musi się wcielać. Nie zawsze jest kolorowo i nie zawsze jest łatwo. Do tego zawodu nikt nie może jej przygotować, a życie i instynkt macierzyński najlepiej wszystko weryfikuje. Bycie mamą to praca na pełen etat i bez jakichkolwiek ograniczeń czasowych. Nie można wziąć urlopu lub L4, ponieważ mały i nieprzewidywalny szef decyduje o wszystkim. W sumie, urlop macierzyński lub wychowawczy trudno jest nazwać urlopem, bo to właśnie w tym czasie pracujemy na najwyższych obrotach i odgrywamy najwięcej ról i zawodów równocześnie.”

Przeczytaj wpis