Komentarze

Sortuj komentarze: Wyświetlaj: komentarzy na stronę

mmm86

Po odstawieniu tabletek do dwóch tygodni byłam w ciąży. Co robi kobieta kiedy widzi dwie kreseczki na teście? Chyba wszystkie wtedy po prostu ryczymy :). Nie byłam wyjątkiem w tej kwestii.
Choć to dopiero 14 tydzień, z każdym dniem chcę tego dziecka coraz bardziej.
Mąż odkąd wie, że będzie tatą, już nie mówi: kocham Cię. Mówi: kocham Was.

dodano: 2013-09-29 17:57:23

Annika

Witam serdecznie wszystkie mamy:) Jestem już w trzecim trymestrze, i chciałam opowiedzieć o swoich przeżyciach...Jako nastolatka i młoda kobieta nie myślałam o dzieciach...myśl ta zaświtała mi w głowie gdy poznałam mojego męża:)
Ciąże przechodzę wspaniale, oprócz 3 tygodni mdłości na początku już nie mi więcej nie dolegało. ani bóle kręgosłupa, ani zgaga, ani częste wizyty w wc:) szczerze mówiąc byłam zdziwiona kiedy koleżanki, które już były w ciąży opowiadały co to im nie dolegało...mogę więc powiedzieć że jestem szczęściarą...pierwsza ciąża, dziecko wyczekiwane i już teraz kochane, nawet porodu się nie boję...już teraz planuję następnego brzdąca:)) wielką radość sprawia mi kompletowanie wyprawki, kupowanie tych wszystkich maleńkich ubranek, urządzanie pokoiku dla małej, to że inni są dla mnie mili i uczynni. Zdaję sobie sprawę, że nie zawsze ciąża wygląda jak w filmie, że są różne dolegliwości i problemy, ja się cieszę tym co mam, staram się patrzeć na wszystko pozytywnie i niczym się nie martwić:) mogę tylko powiedzieć, że jestem szczęśliwa i życzę innym mamom żeby również potrafiły znaleźć te pozytywne strony ciąży:) Mam też nadzieję, że moja księżniczka jak już będzie po tej stronie też będzie taka nieproblemowa:D

dodano: 2013-09-29 16:53:32

dorotkaaa

Witam wszystkie oczekujące Mamy...
Jestem osobą z rozbitej rodziny,ojciec(którego nawet trudno tak nazwać) był całkowicie poza moim zasięgiem. Widziałam go z 3-4 razy w życiu,mimo iż mieszkał 4km od NAS. Mama chorowała odkąd pamiętam,była przykuta do łóżka. Opiekowała się mną babcia...
Tak naprawdę,jako nastolatka i wczesna 20tka nie chciałam mieć dzieci,wręcz chciałam być bezpłodna,żeby swobodnie móc uprawiać seks bez strachu. Bez strachu,że w moim życiu może pojawić się "problem" pod postacią bachora,który będzie mnie ograniczał,popsuje mi idealną figurę i zamknie w domu na kilka dobrych lat. Ja przecież chciałam się bawić,tańczyć,pić,poznawać nowych mężczyzn i balować ile wlezie...I tak było,do 22 roku życia chłopaków zmieniałam jak rękawiczki,miesiąc ten,w następnym kolejny,było wesoło,ale jakoś pusto kiedy wracało się do domu.
Poznałam wtedy mojego obecnego męża,był zupełnie inny niż chłopcy,których wcześniej poznawałam. Jakiś taki poważny, poukładany, nie liczył na seks od razu,a wręcz przeciwnie. Mogłam z nim rozmawiać godzinami o wszystkim i o niczym. Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu,poznając się nawzajem,byliśmy prawdziwymi przyjaciółmi. Po jakimś pół roku stwierdziliśmy,że to miłość i wyznaliśmy ją sobie niemalże w tej samej chwili. Było różnie,ale po 2 latach zamieszkaliśmy ze sobą,a ja poczułam,że to jest człowiek z którym zamierzam stworzyć prawdziwą rodzinę. Nie rodzinę,która będzie mnie ograniczać,jak sądziłam wcześniej,a taką prawdziwą,dająca sobie nawzajem wsparcie,zrozumienie,szacunek i przede wszystkim miłość. Dwa lata później wzięliśmy ślub,skromny,w domowym zaciszu,wśród najbliższej rodziny. Oczywiście od razu pojawiła się myśl o dziecku. Wcześniej nie zabezpieczaliśmy się już dłuższy czas chemicznie,jedynie tradycyjną prezerwatywą. Po ślubie starania o dzieciątko rozpoczęły się pełną parą. Nie patrzyliśmy zbytnio,czy to dni płodne,czy nie,starania trwały ;) Trwały i trwały,a efektów nie było. Zaczęłam się martwić,czy ze mną wszystko w porządku,czy nie ściągnęłam na nas jakiejś klątwy tym gadaniem o chcianej niepłodności...Z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej. Każde kolejne przyjście miesiączki powodowało coraz głębsze i dłuższe stany depresyjne. Każda kobieta w ciąży,bądź dziecko na ulicy wprawiały mnie w płacz i smutek na kolejne godziny. Robiliśmy mnóstwo badań,zarówno ja i mąż. Wszystkie wychodziły ok,nie działo się nic co mogło by przesądzać o niepłodności. Nawet mój ginekolog załamał ręce. Stwierdził,że zrobił wszystko co mógł i wysłał Nas do kliniki leczenia niepłodności. Oczywiście nie chciałam o niej słyszeć.
Teraz jestem w 6tygodniu ciąży,jakim cudem? Nie mam pojęcia. Od momentu,kiedy byłam u ginekologa po raz ostatni minęło pół roku. Brałam cały czas progesteron,który mi przepisał,wrzuciłam na luz, rozmawiałam z wieloma dziewczynami,które maja problem z zajściem w ciążę. Chyba nawet trochę godziłam się z tym,że nie jest mi dane mieć dzieci. Dbałam o siebie,rozwijałam swoją wiedzę na temat psychosomatyki,wyciszyłam się. To był chyba złoty środek,sama nie wiem.
Jak tylko zobaczyłam na teście 2 kreski myślałam,że unoszę się w powietrzu,byłam tak szczęśliwa,jak nigdy dotąd. Zaraz zrobiłam badanie beta hCG. I za telefon do ginekologa. Pogratulował i kazał zrobić kolejne badania. Miałam wrażenie,że chce mnie trochę sprowadzić na ziemię,że to bardzo wczesna ciąża i nie jest jeszcze powiedziane ,że ją donoszę skoro tak długi czas jej nie było. Fakt udało mu się,ale na krótko. Kolejne badania uskrzydlały mnie,wszystko jest ok. Wszystkie parametry są jak najbardziej prawidłowe. Piersi mnie bolą jak trzeba,podbrzusze też, mam problemy ze snem, jestem zmęczona,ospała,sikam co 5min., jem za troje,mam zaparcia i zmienne nastroje. I wszystkie te objawy uwielbiam,bo wiem,że świadczą one o tym,iż rozwija się we mnie moje Maleństwo. Dzieciątko,którego tak pragniemy z mężem,że nie ma nic ważniejszego na tym świecie. Dzieją się rzeczy wielkie i tylko ja chyba czuje to tak intensywnie. Czuję wszechogarniające mnie szczęście. I takiego szczęścia życzę każdej kobiecie.
P.S. Nie mogę doczekać się badania USG i pierwszej fotki Maleństwa. :)

dodano: 2013-09-29 15:27:28

ciriness

Psychicznie byłam przekonana, że do ciąży jestem przygotowana od 3 lat, każde dziecko w TV wzbudzało mój płacz, że to jeszcze nie moja pora. Jakże się myliłam...Fizycznie przygotowywałam się właśnie te 3 lata. W naszej głowie urodziło się wrażenie minimum półrocznych starań, jakież było zdziwienie, gdy po pierwszym cyklu zobaczyliśmy dwie kreski. Niedowierzanie,strach, niepewność - jak wpłynie maleństwo na nasze życie. Okazało się, że wcale nie byliśmy przygotowani.W pracy dotrwałam do 12 t.c., do czasu kiedy nie wylądowałam na kroplówkach z nakazem zwolnienia.Mdłości,migreny,brak sił, senność,zapominanie, chudłam w oczach - można by rzec, że książkowy przykład ciąży. Myślałam, że jestem inna niż wszystkie cieszące się ciężarne ze swojego stanu. Dzięki Bogu istnieją fora, na których można się przekonać, że mimo iż ciąża to nie choroba, niektóre kobiety - tak jak ja - naprawdę ciężko ją przechodzą. To daje nadzieje przyszłej mamie, której w głowie kiełkują skrajne emocje. Z dnia na dzień było coraz lepiej, ja odzyskiwałam siły, mdłości ustępowały, smak i apetyt powróciły. W brzuchu poczułam pierwsze cudowne motylki, dowiedziałam się, że będę mieć synka. Dumna mina męża wynagradza wszystko. Choć III trymestr przede mną i pewnie jeszcze nie raz będzie mi ciężko każdy kopniak synka to wynagradza. A już przede wszystkim bezinteresowna miłość tej kruszynki, którą miałam okazje już poznać i docenić. Nic tak nie daje siły i energii jak uśmiech dziecka, jego szczera radość na Twój widok i prawdziwe dziękuje,za to że jesteś. Dla dzieci warto znosić wszelkie poświęcenia.

dodano: 2013-09-29 11:15:39

MartaLT

Pamiętam jak dziś 01.01.2013- śniadanie noworoczne po hucznej imprezie ze znajomymi. Pytanie o postanowienia- pół roku po ślubie, a ja wypaliłam do przyjaciela- "Urodzić dziecko"- brzmiało mocno i bardzo wymownie przy innych planach: rzucić palenie, schudnąć itd. Powiedziałam szybciej niż pomyślałam- a później się zastanowiłam i co się okazało- że podświadomie tego bardzo chciałam, ale nie umiałam sobie sama tego zwerbalizować. Postanowiliśmy z mężem spróbować. Nasłuchałam się od koleżanek o ich próbach, wielu nieudanych próbach zajścia w ciążę- więc obawiałam się, że tak i w naszym przypadku może niestety się zdarzyć. Ale co? Udało się :) po tygodniu prób wiedziałam, czułam całą sobą, że się udało :) później potwierdziła mi to Pani doktor. Mój Synek jest cudowny, jeszcze na niego czekam, ale już kocham ponad życie, jest moją największą miłością, sensem życia. Przez 9 miesięcy sprawiał, że kwitłam, czułam się 100% kobietą, super mamuśką. Wypełnił mnie hormonami szczęścia i oszczędził nieprzyjemności, wymiotów, strachów, wręcz przynosił mi szczęście, radość życia, odpędził różne strachy i sprawił, że zaczęłam się w życiu skupiać na rzeczach ważnych i nie przejmować głupotami- mój mały Grosiu, moja wielka miłość, moje małe rączki, moje wielkie serce, mój mały mężczyzna, mój wielki człowieczek. Czekam, kocham i dziękuję.

dodano: 2013-09-28 21:35:14

<< 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 >>