Komentarze

Sortuj komentarze: Wyświetlaj: komentarzy na stronę

Asia90

Miłość Mamy to niezwykłe uczucie, które zaczęło we mnie kiełkować wraz z ujrzeniem upragnionych dwóch kresek na teście ciążowym. Kiełkować, bo - choć wydaje się to niemożliwe - z każdym dniem rośnie coraz bardziej, rozkwita w sile, która jest niepowtarzalna i nieopisanie wielka. Rośnie i rozkwita, choć trudne ma warunki do rozwoju - początkowo w mdłościach, wymiotach, złym samopoczuciu, w ociężałości, słabości, niewygodzie. W bólach porodowych, w trudnościach połogowych, w początkowym braku sił i wiary, że "potrafię w macierzyństwo". W nieprzespanych nocach i wstawaniu po kilka razy, w bólach kręgosłupa, w noszeniu i tuleniu przez kilka godzin, w wyczerpaniu, w bólach kolkowych, w nieutulonych płaczach. W ząbkowaniu, w gorączkach, w przeziębieniach i w tym nieodłącznym strachu o dziecko - codziennie, od dnia narodzin. W zupełnym braku czasu dla siebie, w ciągłym kołowrotku. W takich warunkach ta miłość rozkwita. Podlewana zapachem i ciepłem tego malutkiego, idealnego ciałka, pierwszymi uśmiechami, pierwszymi ząbkami, przytulaniem i spaniem razem w jednym łóżku. A najpiękniejsze jest to, że ma dar mnożenia - bo w moim sercu jest miejsce na kolejną, tak samo potężną dawkę miłości. I choć pojawia się strach czy damy radę, perspektywa kolejnego tak wspaniałego uczucia jest silniejsza, dlatego też powoli przygotowujemy się na kolejny cud. I choć wiele osób w żartach twierdzi, że rodzicielstwo to praca, za którą nie otrzymuje się wynagrodzenia, to ja powiem, że każdego dnia otrzymuję najcenniejsza "wypłatę" - uśmiech szczęśliwego Synka.

dodano: 2019-03-21 20:38:26

sylpos

Moja córeczka Emilia. Moje WSZYSTKO.

dodano: 2019-03-21 20:38:03

sylpos

Moja córeczka Emilia. Moje WSZYSTKO.

dodano: 2019-03-21 20:37:42

sylpos

Moja córeczka Emilia. Moje WSZYSTKO.

dodano: 2019-03-21 20:37:18

rena_cz

Uczucie które rośnie we mnie, wraz z moim coraz większym brzuszkiem to coś trudnego do opisania za pomocą słów. Ciężko wyrazić te wszystkie emocje, które pojawiły się nie wiadomo kiedy i które dopiero się pojawią jak ujrzę moje maleństwo. Cały mój zorganizowany, ułożony według planu świat
już zmienił położenie, a za kilka miesięcy najprawdopodobniej stanie na głowie.
Zawsze byłam osobą bardzo ułożoną, wszystko według planu: studia, praca, narzeczeństwo, ślub, potem zmiana pracy na taką z lepszą umową. Kiedy pewnego dnia już nie było dalszej części planu, oboje z mężem wiedzieliśmy, że teraz ten bardzo ważny krok. Od początku wiedziałam, że to inny rodzaj wyzwania. Zawsze wszystko ułożone to tutaj wprost przeciwnie, podeszliśmy na spokojnie to starań o nowego członka. Nie chcieliśmy wzbudzać oczekiwań i chcieliśmy uniknąć jakże irytujących pytań: Kiedy? Wyluzowane podejście osłabiło moją czujność. Z powodu nieregularnych cykli przedłużający się brak okresu nie był niczym alarmującym. Pewnego dnia, tak na wszelki wypadek, skoro posiadałam w szafce testy ciążowe na zapas, postanowiłam wykonać jeden. Nie czułam nic co mogłoby to przepowiadać, albo bagatelizowałam. Dwie kreski pojawiły się od razu. Szok, niedowierzanie, ale jak to? Tak łatwo, tak szybko, co teraz? Wielka radość z nowiny wraz z mężem, ale znowu na spokojnie postanowiliśmy, że powiemy o wszystkim jak potwierdzimy u lekarza. Dzień po tej wiadomości, możliwe że to wynik psychiki, tortilla zaczęła śmierdzieć i już nie byłam w stanie jej zjeść. Wreszcie wielki dzień, wizyta u lekarza, a tam coś trudnego do pojęcia. Pierwsze badanie i już mogłam usłyszeć serce mojego maleństwa. Nawet teraz się wzruszyłam przypominając sobie tamten moment. Od tamtej pory dojrzewa we mnie ogromna miłość do mojego synka. Wiem, że będę musiała być za niego odpowiedzialna, będzie bezbronnym maleństwem. Razem z mężem damy radę, tylko aby dzidziuś był zdrowy, a wszystko się ułoży. Czuję ogromne spełnienie, to co jeszcze kilka miesięcy temu było na czołowym planie mojego życia ustępuje miejscu czemuś nowemu, nieznanemu. Już zapomniałam o pierwszym trymestrze, pełnym mdłości wymiotów i spędzonym głównie w łóżku. Teraz liczy się tylko miłość jaką czuję. Śmieję się sama do siebie wieczorami, gdy maleństwo zaczyna rozrabiać, gdy kładę dłoń, aby jeszcze lepiej „Go” poczuć. Martwię się gdy długo nie wyczuwam jego aktywności życiowej. Już czuję ogromną odpowiedzialność. Marzę o momencie w którym ujrzę go i będę wiedziała, że już nic złego nie może nam się stać. Wbrew powszechnym opiniom, poród wyobrażam sobie jako piękne, wręcz duchowe wydarzenie (pewnie dlatego, że mój pierwszy). To wszystko dlatego, że wiem, że doprowadzi mnie do mojego maleństwa. Z każdym dniem kocham coraz mocniej, z każdym kopnięciem wiem, że muszę być silna bo Ty będziesz silny. Trochę trudno mi być silną gdy w sklepach kieruję się w stronę alejek z malutkimi śpioszkami, kaftanikami i tymi cudownymi bucikami. Już widzę Cię w nich, jak śpisz, a ja zamiast zrobić obiad dla tatusia to zapatrzę się na ten widok i podam kanapki z serem w końcowym efekcie. Widzę, jak wychodzimy na spacery, a Ty nic nie rozumiesz, ale wiesz, że rodzice są obok i zrobią dla Ciebie wszystko. Kątem oka dostrzegam też zmienianie pieluszek, nieprzespane noce, tulenie Cię podczas płaczu, ale to nie ma dla mnie znaczenia. Liczy się tylko to, że za kilka miesięcy będziemy razem i miłość moja do Ciebie w końcu będzie mogła znaleźć ujście w tuleniu, trosce i bezzębnym uśmiechu dla którego zrobię wszystko. Miłość, która dojrzewa od kilku miesięcy, zostanie na Ciebie przelana.
Przygotuj się synku na mnóstwo tulasków i całusów.
Ps. Tatuś się również cieszy, że trochę mu odpuszczę z tym tuleniem, jak już Cię będę miała w ramionach mój największy cudzie świata.

dodano: 2019-03-21 19:11:35

<< 41 | 42 | 43 | 44 | 45 | 46 | 47 | 48 | 49 >>