Komentarze

Sortuj komentarze: Wyświetlaj: komentarzy na stronę

izulek1992

Witam.
Z moim partnerem jesteśmy razem od 5 lat. Od 16 roku życia przeżywamy wszystko wspólnie, jesteśmy dla siebie przyjaciółmi. Oboje zawsze kochaliśmy dzieci. Od 15 roku życia leczyłam się na zespół policystycznych jajników. W wieku 17 lat usłyszałam od lekarza straszne słowa : "Jeśli chce mieć pani w swoim życiu dziecko to tylko teraz, później już się nie uda."
W głowie było pełno myśli "Przecież mam dopiero 17 lat, nie jestem na to gotowa" "Co ze szkołą? " "Przecież nie mielibyśmy za co żyć! " "Przecież w tym wieku to nie odpowiedzialne". Byłam załamana, czułam się bezwartościowa, bo przeciez co to za kobieta, która nie może urodzić dziecka...
Po maturze zamieszkaliśmy razem. Zaczęliśmy planować ślub. Wybraliśmy termin 14 czerwca 2014r. Nasz termin zbliza się wielkimi krokami. Wszyscy na około zaczęli powiększać swoje rodziny. Darka koledzy stawali się tatusiami, a ja w głowie cały czas miałam myśl, że nigdy nie doświadczę tego wspaniałego uczucia bycia mamą, że nie doświadczę patrzenia na Darka jako na ojca swojego dziecka, patrzenia na niego z naszym synkiem bądź córeczką na rękach. Było mi z tym okropnie. Nie zabezpieczaliśmy się , więc było dla mnie jasne, że diagnoza lekarza jest w zupełności trafiona. Z moją chorobą miesiączki miałam co ok 3 miesiące. Gdy tylko się spóźniał ja głupia z nadzieją leciałam po test. Ale jedna kreska mnie nie opuszczała.
Aż nadszedł ten dzień, że stanęłam przed lustrem i wyglądałam inaczej. Ale bałam się znowu iść do apteki, kupić test i znowu zobaczyć jedną kreskę... Tym razem było inaczej. Dwie kreski ! Dwie!
Nie wiem ile razy przecierałam oczy z niedowierzania. Płakałam, śmiałam się, totalnie nie do opisania jest to co wtedy czułam tam w środku. Pełno obaw, lęku, ale też radości.
Przez 3 dni z Darkiem nie mogliśmy dojść do siebie. Zadawaliśmy sobie pełno pytań typu: "Jak to teraz będzie?" "Jak utrzymamy naszą rodzinę" "Czy damy sobie radę?" Dochodziło nawet do kłótni. Pierwszy tydzień był straszny.
Po wizycie dowiedziałam się że to 6 tydzień. Oczywiście nie zawodni lekarze "podnieśli mnie na duchu" mówiąc: "Niech się pani za bardzo nie cieszy, to dopiero trzy minuty życia dziecka, a przy pani dolegliwościach to już wogóle".
Wyszłam z gabinetu z najgorszymi myślami, znowu totalnie pogubiona. Bałam się,że mój maluszek mnie opuści, a przecież ja go już tak kochałam. Strasznie źle się czułam. Na każdą wizytę szłam nastawiona, że coś będzie nie tak. Ale wszystko było dobrze! Pierwsze usg miałam w 12 tygodniu, i znowu pełno obaw... Nie dowierzałam, że ta mała istotka jest częścią mnie. Pierwsza moim oczom ukazała się mała, prawie przeroczysta główka, łzy poleciały ciurkiem (w chwili gdy to piszę również lecą), następnie ukazało się serduszko, tak szybko bijące ! A moje serce wtedy omal nie wyskoczyło z klatki. Euforia, której nigdy w życiu nie doznałam.
Teraz jestem w 18 tygodniu ciąży. I jestem najszczęśliwszą kobietą pod słońcem! Czując ruchy swojego maluszka, widząc rosnący brzuszek, zmieniające się ciało. Uwielbiam, gdy mój ukochany dotyka brzuszka bądź go całuje, Uwielbiam gdy dba o mnie jak nigdy wcześniej. Uwielbiam, gdy planujemy razem przyszłość naszego bąbelka, gdy planujemy co kupimy dla maluszka, gdzie postawimy łóżeczko, jak damy na imię ... Już nie muszę nikomu zazdrościć brzuszka, dziecka, bycia szczęśliwą kobietą! Pomimo wszystkich obaw, strachu , roznosi mnie pełnia szczęścia, radości, tak bardzo nie wytłumaczalnej euforii i miłości...

dodano: 2013-09-17 16:58:28

ilo_lilu

Jetem już pod koniec III trymestru ciąży i napawam się tym stanem, z niecierpliwością wyczekuję mojego maleństwa. Pierwszy raz jestem w ciąży więc pod każdym kątem jest to dla mnie nowość. Zebrałam już stos podręczników które wnikliwie studiowałam chcąc być perfekcyjną przyszłą mamą, Nasze dzieciątko nie było planowane, wyszło z czystej miłości ;) Niestety największym smutkiem napawa mnie fakt, że z partnerem jesteśmy od siebie bardzo daleko ja w Polsce on w Norwegii, ta bariera kilometrowa jest bardzo rozbijająca psychicznie. Czasami małe smuteczki przeradzają się przez kilometry w morze łez podsycone moimi rozszalałymi hormonami nad którymi mimo szczerych chęci nie potrafię zapanować. Partner na początku radujący się faktem przyszłego ojcostwa im bliżej do poczęcia tym bardziej się ode mnie oddala nie czuje już tej więzi. bardzo mnie to przytłacza psychicznie a nie chcę przekazywać tych negatywnych emocji mojej córeczce. Z brakiem bliskości i czułości, których nie mam na co dzień staram sobie radzić odcinając od problemu ingerując się w inne sprawy chodząc na zakupy i kolekcjonując kolejne nowe ubranka dla mojej dziewczynki. Jest mi ciężko najgorzej gdy zasypiam, a cały grad negatywnych emocji wiruje mi w głowie nie dając spokojnie zamknąć oczu. Moja wizja szczęśliwej rodziny rozsypuje się jak domek z kart. Z partnerem ciężko nam jest teraz znaleźne wspólny język, staram się być wyrozumiała. To nowa sytuacja i nikt nie wie co robić krok po kroczku aby było idealnie. Boli mnie tylko brak wsparcia i oddalenie w tak ważnym momencie, życia na który niektórzy wyczekują i modlą się. Całe napięcie przekłada się na moje psychiczne podejście do wszystkiego co nastąpi. Moja pewność siebie spada i poczucie własnej wartości... nie tylko czuję się nie atrakcyjna ale i nie kochana. Staram się odganiać te czarne chmury z nad swojej głowy aby mieć dość siły aby sprostać porodowi, karmieniu i byciu dobrą matką. Sama posiadam cudowna mamę i nie chciałabym zwieść swojego dziecka moim rozstrojonym emocjonalnie serduchem, które ściska się i boli nie miłosiernie nie wiedząc jak można zaradzić lub rozwiązać wiele sytuacji. Pragnę aby moja przyszła rodzina była w komplecie . Chciałabym aby mój partner nie oddalał się ode mnie obdarowywać go miłością tak samo jak córeczkę, żebyśmy wspólnie uczestniczyli w życiu naszego dziecka i potrafili się wspierać. Czasami brak mi z tym całym wirze nowości zwykłego uścisku i słów dasz sobie radę/ damy sobie radę. Mam cichą nadzieję, że narodziny dziecka to zmienią, a ja poczuje siłę do przenoszenia gór aby dać mojej kochanej Laurze miłość na jaką zasługuje.

dodano: 2013-09-17 16:56:52

ilo_lilu

Jetem już pod koniec III trymestru ciąży i napawam się tym stanem, z niecierpliwością wyczekuję mojego maleństwa. Pierwszy raz jestem w ciąży więc pod każdym kątem jest to dla mnie nowość. Zebrałam już stos podręczników które wnikliwie studiowałam chcąc być perfekcyjną przyszłą mamą, Nasze dzieciątko nie było planowane, wyszło z czystej miłości ;) Niestety największym smutkiem napawa mnie fakt, że z partnerem jesteśmy od siebie bardzo daleko ja w Polsce on w Norwegii, ta bariera kilometrowa jest bardzo rozbijająca psychicznie. Czasami małe smuteczki przeradzają się przez kilometry w morze łez podsycone moimi rozszalałymi hormonami nad którymi mimo szczerych chęci nie potrafię zapanować. Partner na początku radujący się faktem przyszłego ojcostwa im bliżej do poczęcia tym bardziej się ode mnie oddala nie czuje już tej więzi. bardzo mnie to przytłacza psychicznie a nie chcę przekazywać tych negatywnych emocji mojej córeczce. Z brakiem bliskości i czułości, których nie mam na co dzień staram sobie radzić odcinając od problemu ingerując się w inne sprawy chodząc na zakupy i kolekcjonując kolejne nowe ubranka dla mojej dziewczynki. Jest mi ciężko najgorzej gdy zasypiam, a cały grad negatywnych emocji wiruje mi w głowie nie dając spokojnie zamknąć oczu. Moja wizja szczęśliwej rodziny rozsypuje się jak domek z kart. Z partnerem ciężko nam jest teraz znaleźne wspólny język, staram się być wyrozumiała. To nowa sytuacja i nikt nie wie co robić krok po kroczku aby było idealnie. Boli mnie tylko brak wsparcia i oddalenie w tak ważnym momencie, życia na który niektórzy wyczekują i modlą się. Całe napięcie przekłada się na moje psychiczne podejście do wszystkiego co nastąpi. Moja pewność siebie spada i poczucie własnej wartości... nie tylko czuję się nie atrakcyjna ale i nie kochana. Staram się odganiać te czarne chmury z nad swojej głowy aby mieć dość siły aby sprostać porodowi, karmieniu i byciu dobrą matką. Sama posiadam cudowna mamę i nie chciałabym zwieść swojego dziecka moim rozstrojonym emocjonalnie serduchem, które ściska się i boli nie miłosiernie nie wiedząc jak można zaradzić lub rozwiązać wiele sytuacji. Pragnę aby moja przyszła rodzina była w komplecie . Chciałabym aby mój partner nie oddalał się ode mnie obdarowywać go miłością tak samo jak córeczkę, żebyśmy wspólnie uczestniczyli w życiu naszego dziecka i potrafili się wspierać. Czasami brak mi z tym całym wirze nowości zwykłego uścisku i słów dasz sobie radę/ damy sobie radę. Mam cichą nadzieję, że narodziny dziecka to zmienią, a ja poczuje siłę do przenoszenia gór aby dać mojej kochanej Laurze miłość na jaką zasługuje.

dodano: 2013-09-17 16:56:45

Ula888

Jestem obecnie w trzecim trymestrze ciąży, czekamy z utęsknieniem na nasze drugie dziecko. Tym razem będzie to dziewczynka, szczerze powiedziawszy to zawsze marzyłam o tym aby mieć córeczkę. Teraz jest z nami nasz synek Kubuś ma on prawie dwa latka. Jakiś czas temu dostałam skierowanie do szpitala od mojego lekarza ginekologa w związku z ciążą, okazało się że skraca mi się szyjka. Wykonano mi różne badania, dostałam leki rozkurczowe. Niestety zagrożenie przedwczesnym porodem stało się faktem. Po kilku dniach wypisano mnie ze szpitala do domu, na szczęście obyło się bez zakładania krążka. Zalecenia lekarskie były jednoznaczne odpoczywać i dużo leżeć. Jednak jak to pogodzić gdy w domu jest małe dziecko. Moje myśli podczas pobytu w szpitalu skupiały się głównie na tym jak pogodzić obie te sprawy. Kiedy mąż dzwonił do mnie i mówił że synek szuka mamy po mieszkaniu i popłakuje to nie mogłam powstrzymać łez. Było mi przykro że nie mogłam go przytulić. Jednocześnie myślałam o córeczce. Postanowiliśmy z mężem zorganizować opiekę nad Kubusiem jak już wrócę ze szpitala do domu. Najtrudniej było kiedy mąż był w pracy, byłam wtedy zdana tylko na siebie. Teraz musieliśmy to zmienić. Mama , ciocia, niania pomoc była i jest nadal. Niejednokrotnie tłumaczymy Kubusiowi, że będzie miał siostrzyczkę, że mama ma w brzuszku dzidziusia. Kuba śmieje się i często powtarza dzidzi, dzidzi.. Mam nadzieje że jego serdeczny uśmiech nie zniknie gdy pojawi się jego siostra. Będzie musiał zrozumieć że nie tylko jemu musimy poświęcić swój czas, że nie tylko on jest naszym skarbem. Często zastanawiam się jak to będzie kiedy urodzi się córka. Czy Kuba łatwo zaakceptuje nowa sytuację? Trudno jest mi wyczuć jak zachowa się dziecko, dlatego nurtuje mnie to jak się zachowa, czy będzie zazdrosny? Mam tylko nadzieję, że wszystkie moje obawy będą bezpodstawne, że zmienią się w pozytywne doznania i emocje.

dodano: 2013-09-17 13:44:31

margolka0

Moja historia zaczęła się przykro .....czekając na informację że jestem w ciąży byłam świeżo po poronieniu ...... moja głowa byłą pełna negatywnych emocji ....w sercu brak siły wiary i nadziei ........ nie poddaliśmy się ...zaryzykowaliśmy ....udało się !!!

Teraz czekając na maleństwo, które ponoć jest płci męskiej ...staram się nie myśleć o tym co się stało a żyć tym co się dzieje......choć początki tej ciąży były bardzo bogate w emocje: strach ....i docenianie każdego dnia, każdej informacji że jest dobrze, ciąża rozwija się. Pierwsze usg w 13 tygodniu zatkało mi oddech .....czekałam na słowa z dzieckiem ok ........ ufffff....potem 2 usg i znów strach czy w trakcie ,,,,,coś się nie stało??? i ufffffffffffff, oczywiście zostało mi 4 miesiące - strach też jest ale już czuję małego jak kopie ....wiem że jest po serduchem moim. To prawda że ciąża uzdrawia, dodaje sił, wiary, radości pomimo wpisanych w ten stan dolegliwości .....
Nastroje się zmieniają, ale ogólnie stan w jakim jestem jest rzeczywiście błogosławionym ... dziękuję za każdy dzień, każdy ruch maleństwa, a bicie serduszka - ten dźwięk sprawia że nie liczy się nic..........nawet problemy przestają istnieć a na twarzy jest uśmiech który mówi - bije bije to cudownie!!
Niepokoi mnie oczywiście dużo kwestii ..jak to będzie ...jak wychowam synka....jaki będzie....czy zdrowy będzie..... ale chyba ten rok nauczył mnie jednego - liczy się dany moment, przyszłości nie zmienimy, przeznaczenia też nie ....dlatego ceńmy każdy dzień zdrowy radosny ......a dzień porodu? ojjj strach strach ale optymistycznie myślę.....chciałabym za rok powiedzieć lub napisać na formum : kochane przyszłe mamy - bycie z dzieckiem na świecie jest cudowniejsze niż oczekiwanie na niego, a każdy dzień to skarb ......


dodano: 2013-09-17 13:32:18

<< 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 >>