Komentarze

Sortuj komentarze: Wyświetlaj: komentarzy na stronę

malwina88

Jestem w 9 tygodniu ciąży kiedy pomyśle,że za 7 miesięcy przyjdzie na świat moje pierwsze dziecko wpadam w euforie płacze ze szczęścia i wyobrażam sobie moment kiedy poraz pierwszy zobacze moje dziecko....a także momenty kiedy poraz pierwszy powie mamo,pierwsze kroki nieprzespane noce przez wyżynające się ząbki. Kiedy się tak rozmażę przychodzą mi do głowy czarne scenariusze czy moje dziecko urodzi się zdrowe a jeśli nie to czy podołam zadaniu jakie zesłał na mnie Bóg...Bardzo kocham dzieci i chciałabym aby te 7 miesięcy zamieniło się w 7dni i już mój skarb był ze mną.
Jestem od 3 miesięcy mężatką kiedy dwa miesiące po ślubie dowiedziałam sie że jestem w 4tygodniu ciąży zadzwoniłam do męża który był w pracy aby mu powiedzieć, że zostanie ojcem...mąż był tak szczęśliwy że w euforii zaczął krzyczeć "zostanę ojcem" słyszała go pewnie cała restauracja a nawet hotel w którym pracuje...od tamtego dnia wraz z mężem kładąc się do łóżka rozmyślamy o szczęściu jakie nas spotkało...

dodano: 2013-09-16 13:28:32

kasiulex1

Od kiedy pamiętam zawsze pragnęłam mieć dzidziusia, coś co będzie częścią mnie i mojego ukochanego :) Rok temu w październiku w dzien moich urodzin poszliśmy na kolacje , wtedy zdecydowaliśmy ze teraz jest odpowiedni moment aby zacząć starania. Byłam w siódmym niebie. Nasze starania były bardzo intensywne, jednak minął październik, listopad i nic. Wiedziałam , ze nie jest łatwo zajść w ciążę jak by się wydawało, ale myślałam , ze ze mną będzie inaczej. W tamtym czasie wykonałam chyba z 200 testów , oczywiście wszystkie jedna kreseczka :( W grudniu, dalej starania i dziwne przeczucie w sercu, ze się uda.W dniu spodziewanej miesiączki zrobiłam test. Najpierw pojawiła się jedna kreska , pomyślałam , ze znów nic z tego i odlozylam test na pralkę, w tym czasie szykując się do pracy.Przed wyjściem spojrzałam na test i ujrzałam druga bladziutka kreskę, ledwo widoczna, później zrobiłam jeszcze dwa testy które wyglądały podobnie.Postanowilam jeszcze tego samego udać się do lekarza. Na usg widać było tylko maleńki pęcherzyk ciążowy, ale moja radość nie znala granic. Oczywiście od razu wszystkim się pochwalilam. Niestety moje upragnione szczęście nie trwało długo , po 3 dniach pod koniec pracy zauważyłam brązowe plamienie , od razu pojechaliśmy do szpitala i tam uslyszlama słowa których nigdy nie zapomnę " Nie wiem co się stało z zarodkiem , chyba się wchlonal" . Moja rozpacz nie znala granic płakałam, wylam w niebogłosy , przestałam czuć sie prawdziwa kobieta. Pojawiły się pytania : Dlaczego mnie to spotkało, przeciaz kochałabym mojego bobaska najbardziej na świecie.... Za tydzień miałam zabieg lyzeczkowania który też był koszmarem, ale pomyślałam, ze musze wsiąść się w garść.... Fizycznie szybko doszłam do siebie , bardzo potrzebowałam bliskości mojego ukochanego , sądziłam , ze i tak szybko w ciążę nie zajde. Nie minęły 3 tygodnie , a ja ciągle byłam strasznie zmęczona , spalam na stojąco , myślałam ze to wiosenne przesilenie , ale kiedy trwało to ponad tydzień zrobiłam test , na którym pojawiły się DWIE grube krechy. Czułam wtedy wielkie szczęście , które przeplatalo się ze strachem o nadzieja. Od początku ciąży pojawily się plamienia , bole brzucha myślałam ze umrę ze strachu , jednak według lekarza z moja fasolka było wszystko wporzadku . Jak tylko zobaczyliśmy nasze dzieciątko na usg pokochalismy je bezgranicznie. Ciążę od początku przechodziłam ciężko , ciągle zmęczenie i senność a do tego potworne mdlosci i myśl ze nie moge stracić maleństwa ! Od początku czułam ze to chłopczyk, choć płeć nie miała większego znaczenia. Pani doktor to potwierdziła będziemy miec synka o imieniu Leon :) w 18 tygodniu poczułam pierwsze ruchy mojego maleństwa , było to jedno z najwspanialszych wrażeń :) Teraz kopie i wierci się coraz bardziej , co mnie cieszy jeszcze bardziej , ze moge go czuć, czuć ze żyje :) Obecnie jestem w 30 tygodniu , poród za 2 miesiące , czego nie mogę się doczekać. Moja ciąża od początku była zagrożona : plamienie, bol brzucha , leki na podtrzymanie , a obecnie skracająca się szyjka i potworne bole pachwin. Ale wiem, ze nigdy nie można tracić nadziei , ze się uda i wkoncu pod sercem zagości nasza mala iskierka.... Codziennie myślę o porodzie i o tym jak to będzie. Czasem czuje strach i lek czy dam rade znieść bol i czy nadaje się na dobra mamę , a czasem odwrotnie jestem pelna euforii , zniecierpliwiona i pewna ze wszystko dobrze się ułoży i tego straram się trzymać :) Ciaza to czas gdzie pzeplataja sie uczucia negatywne ( smutek, strach, lek o przyszłość) i pozytywne ( szczęście , radość , zniecierpliwienie ) , uważam , ze obydwa doznania są nam potrzebne , aby przygotować się do najważniejszej roli w życiu : bycia MAMA :)))) Pozdrawiam wszystkie mamusie :)

dodano: 2013-09-16 13:02:19

alice7

Wszystko zaczęło się w marcu. Nie dostałam okresu, zrobiłam Beta HCG i wyszło "0". Zirytowana kolejnym cyklem bez sukcesu poszłam do mojej Pni Ginekolog, pełna smutku i pretensji do świata, że chyba coś jest ze mną nie tak. Wysłuchawszy mojej historii, Pani Doktor postanowiła zrobić mi USG. I mówi: hmmm, jest pani w 6 tyg ciąży, serce już bije...
i od tamtego czasu nieustannie trwa pełna niepokoju i niepewności walka o nasze małe cudo.
Teraz jestem w 35 tygodniu ciąży - ciąża uczy cierpliwości. Każdy tydzień zaczyna się dla mnie w czwartek - to wtedy kończę kolejny tydzień ciąży, który z radością obwieszczam Mężowi. Jestem "chodzącym hormonem" - potrafię płakać nad brakiem kawałka czekolady i śmiać się do rozpuku z braku możliwości wciśnięcia się w cokolwiek nowego do ubrania w przymierzalni. Każdy dzień witam z radością wraz z kopniaczkami naszej córeczki, a każdy wieczór zaczynam milionami strachów przed przyszłym macierzyństwem. No i czekam - to najpiękniejsze oczekiwanie w moim życiu - na naszą pierwszą Ukochaną Córeczkę - Zosię!

dodano: 2013-09-16 12:58:20

czarnula1989

Jest to moja druga ciąża... Córeczka skończyła parę dni tamu roczek a za trzy miesiące powitamy na świecie jej braciszka ;) Nie spodziewałam się drugiego dziecka tak szybko, ale skoro los i Bóg tak chciał musiałam się pogodzić z myślą, że po raz drugi zostanę mamą... Kiedy dowiedziałam się o drugim szkrabie byłam już w połowie ciąży! Nie powiem żebym w tym momencie była najszczęśliwszym człowiekiem na świecie... Teraz kiedy mija czas, brzuszek a w nim moje drugie maleństwo rośnie coraz bardziej się cieszę i oczywiście bardzo kocham! Chociaż nie ukrywam, że bardzo się boję tego dnia, kiedy Maleństwo pojawi się już na świecie... Boję się jak sobie poradzę z dwójką jak by nie było maluchów, jak córeczka przyjmie nowego członka rodziny, czy nie będzie zazdrosna o mamę, którą miała tylko dla siebie... Wątpliwości jest wiele, ale cały czas żyję nadzieją, iż wszystko się szczęśliwie poukłada! Najważniejsze, że mam przy sobie osoby,które bardzo kocham i zawsze mogę na nie liczyć a to bardzo wiele, a z resztą mam nadzieję, że poradzę sobie tak samo dobrze jak przy córeczce ;)

dodano: 2013-09-16 12:52:09

lipson

Zaczęło się w gimnazjum. Włosy jakieś takie na rękach ciemne, na plecach coś zaczęło się pojawiać, inne dziewczynki tak nie miały, więc poszłam do lekarza. Diagnoza dermatologa: "taka twoja uroda".
Miesiączkę miałam mega nieregularną od zawsze, moja ex ginekolog, akurat wypisując mi receptę na antykoncepcyjne powiedziała: "to nic, tabletkami unormujemy".

Wiecie kto pierwszy powiedział mi, że mogę mieć problemy hormonalne? Specjalistka, do której jako studentka chodziłam na laserowe usuwanie włosów na brodzie (tak, doszło do tego). Babka od laserów po rozmowie ze mną stwierdziła, że mogę mieć problemy z jajeczkowaniem. Babka od laserów.

Zwierzyłam się koleżance, doradziła mi kompleksowe badania w klinice poznańskiej. Tam przyjęli mnie z podejrzeniem guza nadnerczy. Z perspektywy czasu zastanawiam się czy guz nie byłby lepszy- guza można usunąć. Na wypisie, po tygodniu hospitalizacji napisano "Zespół policystycznych jajników", zalecono tabletki trzy razy dziennie, lekarka powiedziała: "będzie bardzo trudno, ale dobrze by było schudnąć"

Co to jest PCO nikt mi nie powiedział. Przeczytałam w Internecie.
I się poryczałam.

PCO to same szitowe objawy: nadwaga, trudności z chudnięciem, problemy z potliwością, hirsutyzm (włosy wszędzie), problemy z przyswajaniem glukozy, zaburzenia miesiączki, brak jajeczkowania... i ten brak jajeczkowania w praktyce przekłada się na wyrok: SZANSE NA DZIECKO= 17%.

Po receptę na tabletki poszłam do lekarki rodzinnej, od razu dałam jej ksera ze szpitala by zaktualizowała moją kartę.
- O, PCO - odczytała z karty - Ale nie martw się, są jeszcze adopcje.
Miła perspektywa, prawda? A miałam wtedy ciut ponad dwadzieścia lat. Koleżanka, która okazała się być chora na PCO poradziła mi "Ty nie czekaj. Po dwudziestym piątym roku życia szanse w ogóle lecą na łeb, na szyję. Ja mam zamiar znaleźć sobie jakiegoś przystojnego mądrego studenta i zrobić sobie dziecko. Potem może być już za późno."

Odpowiedniego mężczyzny szukałam kilka lat, o dziecko staraliśmy się wiele miesięcy. Badaliśmy się, robiliśmy różne rzeczy do kubeczków, pobierano nam krew, brałam tabletki, w końcu wylądowałam na stole operacyjnym. Teraz jestem w 7 miesiącu ciąży, mniej mam obaw niż radości, po tych wszystkich staraniach wiem, że nam się uda. Jedyną rzeczą, o której intensywnie myślę to laktacja- wiem, że wiele kobiet ma z nią problem. Mam nadzieję, że piersi staną na wysokości zadania :)

dodano: 2013-09-16 12:48:47

<< 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 >>