Komentarze

Sortuj komentarze: Wyświetlaj: komentarzy na stronę

moniska601

Leżę z moją córeczką i patrzę na nią ze łzami w oczach.Nie mogę uwierzyć,że takie małe cudeńko leży tu,obok mnie.Dopiero teraz poznałam co to znaczy matczyna miłość.Jest to największa i najpiękniejsza miłość.Miłość,która będzie trwać wiecznie,której nikt nie jest w stanie zniszczyć.Kiedy patrzę jak ssie pierś znowu mam łzy w oczach,ze szczęścia.I w brzuchu czuję motylki,tak jakbym się zakochała...Moje dziecko to największy skarb,to dar najcudowniejszy na świecie!Chociaż początki były trudne,były chwile zwątpienia i pytania "Czy będę dobrą mamą?",udało mi się pokonać ból i swoje słabości.A to wszystko dla mojego dziecka...Chodziło głównie o karmienie piersią.Na początku było dla mnie nie lada wyzwanie.Nie spałam w nocy,mała co chwila chciała jeść.Kiedy odkładałam ją do łóżeczka,budziła się.I tak w koło.Karmiłam ją na siedząco,przysypiając,miałam łzy w oczach-poranione brodawki i niesamowity ból.Tak było przez pierwsze tygodnie.Przykładałam liście kapusty,torebki herbaty,masowałam piersi,smarowałam maścią,kupiłam nakładki na piersi,znalazłam inne pozycje do karmienia, dzięki którym było dużo wygodniej i lżej.Teraz wiem,że wszystko jest możliwe jeśli się czegoś bardzo chce.Trzeba tylko wierzyć i z całych sił próbować pokonać swoje słabości.Mi się udało i jestem z tego dumna.Uważam,że każda mama zasługuje na wielki,złoty medal!

Jeśli uda mi się wygrać,wybieram nagrodę A i rozmiar koszulki S.

dodano: 2016-10-02 08:46:24

asia92wp

Moja przygoda z macierzyństwem zaczęła się bardzo wcześnie mamą zostałam mając 17 lat, sama w życiu nie miałam łatwo mój ukochany tata zmarł gdy miałam 9 lat, moja mama nadużywała alkoholu i nie za bardzo interesowała się mną, moimi potrzebami itp...wiadomość o ciąży spadła na mnie jak grom z jasnego nieba :) Na początku był strach jak to będzie, co ze szkołą, z czego będziemy się utrzymywać ale na szczęście mój chłopak obecnie mąż stanął na wysokości zadania podjął pracę i mimo wielu przeszkód daliśmy radę w 2010 roku przyszła na świat nasza ukochana córka Milena :) Ja skończyłam szkołę, wzięliśmy ślub a po 3 latach do naszej rodziny dołączył kolejny członek córeczka Nikola :) Obecnie jestem w 3 ciąży i niebawem na świat przyjdzie nasz synek :) :) :)

Mimo młodego wieku, wielu przeciwności losu daliśmy radę Ja dałam radę pogodziłam szkołę, rolę mamy i pracę dorywczą :) Z niedojrzałej nastolatki która nie miała pojęcia o wychowywaniu dzieci stałam się mamą z prawdziwego zdarzenia MAMĄ NA MEDAL :) :) :) A najlepszą nagrodą dla mnie jest dla nie uśmiech moich dzieci :)

Gdyby udało mi się wygrać była bym chętna na zestaw A, koszulka rozmiar L :)

dodano: 2016-10-02 08:39:07

nadzieja2016

WYBIERAM ZESTAW B
ROZMIAR BLUZKI M

Jestem młodą mama . Od zawsze byłam pedantyczna i układałam Sobie w głowie plany na najbliższą przyszłość. Nigdy nie spodziewałabym się jak bardzo Moje życie się zmieni w chwili, pojawienia się dwóch ogromnych czerwonych kresek na teście ciążowym. Całe Moje dotychczasowe życie uległo rewolucji. Po dobrze zdanej maturze miałam zamiar dostać się na dobrą uczelnie i dalej kontynuować edukacje jednak.... To musi poczekać. Początkowo byłam przerażona. Nie wiedziałam jak odnajdę się w nowej roli. W głowie miałam miliony myśli. Wielkim wsparciem okazał się Moj partner. To On od zawsze powtarzał mi że wszystko Bedzie dobrze. Jak dotąd miał racje.
Swoją przygodę z macierzyństwem zaczęłam od kupna magazynu i książki dla przyszłych MAM. Każdego dnia z zaciekawieniem czytałam kolejne rozdziały. W internecie śledziłam fora na ten temat. Oglądałam filmiki dotyczące odżywiania kobiet w ciąży.

Dużą pomocą był i jest dla mnie portal „CANPOL BABIES”. To z niego dowiedziałam się podstawowych informacji o porodzie, karmieniu, przewijaniu i.t.p. To dzięki Wam zrozumiałam, że ciąża nie oznaczała rezygnacji z Moich planów i aspiracji. To czas kiedy można zdziałać cuda! Miałam w Sobie podwójne pokłady mocy, które w całości postanowiłam wykorzystać. Będąc w drugim miesiącu ciąży zapisałam się na kurs prawo jazdy, na który wybierałam się juz dobre dwa lata. Postanowiłam, że zanim Mój Skarb ujrzy po raz pierwszy Swoją Mamusie, będzie to już dumna z Siebie "driverka". Udało się! Zdałam za pierwszym razem. W ciąży Swój wolny czas spożytkowałam na własne przyjemności. Skupiłam się na zajęciach które Mnie relaksują. Raz w tygodniu gościłam na basenie. Zapisałam się do szkoły rodzenia i każdego dnia ćwiczyłam mięśnie kegla. To dzięki nim poród przebiegł prawidłowo. Tak bardzo się go bałam. Z opowieści przyjaciołom wiedziałam, że to nic przyjemnego. Niektóre z nich nawet na słowo „poród” dostawały gęsiej skórki. Ja również.

Poród według definicji to szereg następujących po sobie procesów mających na celu wydalenie z macicy dziecka wraz z płynem owodniowym i łożyskiem. Rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana.. Całe osiem i pół miesiąca przeżyłam pozytywnie. Nie było po Mnie widać ciąży, a o dokuczliwych urokach ciąży słyszałam jedynie z opowiadać znajomych. Byłam aktywną mamą i praktycznie do końca ciąży uprawiałam sport dla przyszłych mam. Dopiero w 38 tygodniu stan ten uległ zmianom. Zaczęłam odczuwać ból kręgosłupa. Zwykłe wstawanie z łóżka stanowiło dla Mnie nie lada wyzwanie.. Wraz z nim odczuwałam delikatne skurcze w podbrzuszu, które z dnia na dzień przybierały na sile. Ponad to straciłam apetyt, a moje zmiany nastroju się nasiliły. Zauważyłam, że mój brzuszek zmienił swoje położenie, a Moja intuicja mówiła Mi że już niedługo zobaczę Moje Maleństwo.
W nocy 4 stycznia skurcze były tak silne, że trafiłam do szpitala. To dla Mnie wyjątkowa data. W końcu to Ja dwadzieścia jeden lat temu przyszłam na świat. ;) Czyżby Moja córeczka poszła w ślady Mamusi? Miałam taką nadzieje, jednak słowa lekarzy szybko Mi Ją odebrały: „Brak rozwarcia. Jeszcze daleka droga przed Tobą.„
Lekko się załamałam. Strach przed porodem był ogromny. W głowie miałam ułożony już plan jego przebiegu. Wiedziałam jak oddychać, kiedy przeć jednak ból odbierał Mi racjonalne myślenie. Miałam mętlik w głowie. Z jednej strony mówiłam Sobie, że DAM RADĘ, z drugiej chciałam błagać o cesarkę i środki na znieczulenie. Siedzący przy Mnie partner dodawał Mi otuchy. Na nie wiele się to jednak zdawało. Mimo jego starań z każdym kolejnym skurczem Mój lęk był coraz większy. Słyszące jedynie na KTG serduszko Mojej córeczki powtarzało Mi w głowie, że niedługo będzie po wszystkim. Godziny mijały. Czas dłużył się w nieskończoność. Kolejne badania lekarzy stwierdziły, że rozwarcie się jeszcze nie pojawiło. Trzeba czekać.. ale ile Ja się pytam?! Godzinę, dzień, a może tydzień? Jednoznacznej odpowiedzi nie było…
Musiałam uzbroić się w cierpliwość, której coraz bardziej Mi brakowało. Późnym popołudniem Mój partner musiał Mnie opuścić. Skończył się czas odwiedzin. Próbowałam zasnąć. Na marne. Ból i stres Mi na to nie pozwalał. Nerwowo spacerowałam po korytarzu, aby uśmierzyć ból. W końcu po raz kolejny jedna z położnych zaprosiła Mnie na fotel. Eureka! Stwierdziła 6 cm. rozwarcia. Nie dowierzając poprosiłam, aby powtórzyła. Już 6 cm? Jak to możliwe. Bez chwili namysłu zostałam przeniesiona na sale porodową. Poczułam w Sobie nagły przypływ sił i wiarę, że podołam. Zegar wskazał 24. Nastał już kolejny dzień. Mimo iż na wspólne świętowanie urodzin z córeczką nie było już mowy, Ja z głową pełną optymizmu wykonywałam wszystkie polecenia położnej. Początkowo „zabawa” na piłce w kształcie fasolki nie co złagodziła ból podczas skurczów. Dodatkowo masaż wykonany przez położną złagodził douczający Mi kręgosłup. Następnie przyszła pora na sprawdzenie rozwarcia i położenie się na łóżku porodowym. Wzrosło do 8,5 cm. Już blisko powtarzałam Sobie w duchu.
Następnie podłączono Mi KTG. Wszystkie parametry były w normie. Po kilu minutach rozwarcie wynosiło wyczekiwane 10 cm. Na Sali pojawił się lekarz, przypatrujący się akcji porodowej. Czułam, że zaczęła się najtrudniejsza dla Mnie część porodu. PARCIE. Odczuć podczas jego trwania nie można opisać słowami. Trzeba to przeżyć. W tej chwili zrozumiałam jak wiele wycierpiała dla Mnie Moja Mama, żebym urodziła się cała i zdrowa. Teraz Ja muszę dać z Siebie wszystko, aby cieszyć się zdrową córeczką. W pewnym momencie Moje myślenie się wyłączyło. Nie pamiętam do końca każdej chwili.
Skupiłam się na parciu. Pragnęłam jak najszybciej usłyszeć krzyk Mojej Księżniczki. Położna była cudowna. Chwaliła Mnie i powtarzała, że zaraz będzie po wszystkim. Była Moim Aniołem Stróżem. Dodawała Mi otuchy. Zawierzyłam w jej słowa i robiłam co każde. To znacznie przyśpieszyło cały poród. Po dwudziestominutowej drugiej fazie porodu w końcu usłyszałam JEJ głos, a właściwie płacz. Była cudowna, a Ja szczeliwa i dumna z Siebie. Nigdy nie zapomnę chwili, gdy po raz pierwszy miałam ją w ramionach. Była taka Mała, bezbronna z czarną czuprynką na swej drobnej główce.

Macierzyństwo jest dla mnie wielkim wyzwaniem i ciągle trwającą przygodą, która nie ma końca. Żaden dzień nie jest podobny do poprzedniego. Mimo nie przespanych nocy, zmęczona i biegania od przewijaka do pralki JESTEM NAJSZCZĘŚLIWSZA na świecie! Polubiłam nawet picie zimnej kawy. W sumie innej już dawno nie piłam. Haha ;D
Kocham to moje macierzyństwo w szczególności za codzienne uśmiechy i przytulasy. Moja Malutka córeczka każdego dnia swoimi wygłupami i postępami daje mi milion powodów do wzruszenia i uśmiechu.
Macierzyństwo zmieniło mój charakter i psychikę. Stałam się pewniejsza Siebie. Uwierzyłam w Swoje możliwości i nabrałam wiary w Siebie. Wiem, ze dla niej jestem w stanie pokonać wszelkie przeszkody, (mam na myśli prawo jazdy ) dlatego wiec polecam macierzyństwo wszystkim szarym myszkom!



dodano: 2016-10-02 08:34:08

matysiak16

Poproszę zestaw B ;)

dodano: 2016-10-02 08:10:36

matysiak16

Zostałam mamą w wieku 20stu lat. Jestem super mamą ponieważ daje sobie radę praktycznie sama. Tatuś mojego Stasia pracuje do wieczora by dać nam wszystko co najlepsze. On na pewno jest SUPER TATĄ. Staram się jak moge by najlepiej zajmować się Staśkiem. Bolesne nacięcie po porodzie nie przeszkadzało mi w niczym, patrząc na malucha zapominałam o tym bólu. Wir obowiązków, opieka nad małym, sprzątanie, gotowanie jest ciężką codziennością ale nie zamieniłabym jej na nic innego. Karmiąc małego gdy zaatakowały nas pleśniawki, bużke Staśka i moje sutki odczuwałam straszny ból, lecz ze łzami w oczach karmiłam dalej by przekazać mu wszystko co najlepsze- pokarm prosto od mamy. Gdy już nie dawałam rady ściągałam pokarm do butelki, lecz gdy się wyleczyliśmy Stasiu dalej wisi na piersi. Widząc codziennie jego uśmiechniętą buzke wiem ze warto się starać. Radzimy sobie świetnie, gorączka, ząbkowanie, pleśniawki i kolki już nam nie straszne! Mimo że jestem młodą mamą mieszkam na swoim z tatą Stasia, sama się nauczyłam wszystkiego i czuje się z tym świetnie. Dla Staśka na pewno jestem SUPER MAMĄ!!!

dodano: 2016-10-02 08:10:02

<< 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 32 | 33 | 34 | 35 >>