Komentarze

Sortuj komentarze: Wyświetlaj: komentarzy na stronę

opaopa

Osłabiona ciążą, w której bardzo musiałam uważać na siebie, nie mogąc nic dźwigać osłabiłam mięśnie kręgosłupa. I nie dość, że teraz doszło jeszcze wnoszenie wózka po schodach, to maluszek upodobał sobie "zasypianie przez bujanie". Ale nie takie zwykłe. Wymagał bujania w linii głowa-nogi. Żadne tam lulanie na boki. A... no i jeszcze nie w pionie, tylko w poziomie. Żadne bujanie w foteliku samochodowym, kołysce czy innych wynalazkach nie wchodziło w grę, to nie ten ruch. Jedynie kołysanie na rękach. Błyskawicznie siadł mi kręgosłup, a jako matka karmiąca nie mogłam ratować się lekami przeciwbólowymi. Zdesperowana rozłożyłam klasyczne prześcieradło pod stołem, złapałam za jego końce, które związałam nad stołem. Powstało coś na wzór hamaku. Teraz mogłam kłaść się na kanapie i bujać maluszka. Dzięki temu, że był bujany w linii głowa-nogi, to nie domagał się moich rąk przy zasypianiu. Kręgosłup odpoczął, a maluszka nosiłam na rękach jedynie, gdy razem tańczyliśmy.

Wybieram nagrodę A (z laktatorem)

dodano: 2016-10-02 13:52:08

ZosiaB

P.S. w razie wygranej nieśmiało proszę o zestaw, koszulka m:)
.

dodano: 2016-10-02 13:51:32

ZosiaB

Która mama nie zna takich sytuacji niech pierwsza podniesie rękę:)

1. - A nie jest mu za zimno bez czapeczki? Przecież mu uszy przewieje...
-A przepraszam, pani to gdzie ma czapeczkę...?Hm?
2. -Dziecko weź Ty mu normalnego rosołku ugotuj, a nie te kawałki, bo to tylko rozmemła, wyrzuci i jeszcze się zadławi... (to o blw)
-Mamuś, zaufaj mi, wiem co dla niego najlepsze....
3. -Yyy siostra, wiesz że mamy XXI wiek i pieluch nie trzeba prać?
- Tak, ale dla mnie bardziej niż moja wygoda liczy się zdrowie dziecka.
4. -A długo go jeszcze będziesz trzymać przy cycu? Już duży jest (syn miał roczek )
- Do 18 stki go odstawię, obiecuję:P

Tak....Jestem mistrzem asertywności jeśli chodzi o moje pomysły na wychowanie synka. Ale ale nie myślcie, że zawsze tak było. Początki były koszmarne.... Hormony robiły ze mną co chciały, baby-blus czaił się za rogiem, maluszek ciągle płakał, ja też płakałam w poduszkę z bezsilności, zmęczenia, złości....znikąd pomocy, za to zewsząd płynęły na mnie złote rady. Jedna lepsza od drugiej.... od "nie noś, bo przyzwyczaisz" po "niech się wypłacze, musi płuca ćwiczyć". Ja i mój macierzyński debiut byliśmy jak cień...Aż któregoś dnia powiedziałam koniec! Uwierzyłam, w siebie jako matka, w to że jednak skoro nosiłam dzieciątko dziewięć miesięcy, to ja wiem ,co jest dla niego najlepsze. Moja intuicja zaczęła się przedzierać przez stek bzdur wciskanych mi przez mniej lub bardziej życzliwych, którzy skutecznie zrujnowali moje poczucie wartości . A potem zaczęłam jej słuchać i się nią kierować. Tak, zaufałam instynktowi. Początkowo na każde próby wtrącania się w mój sposób wychowywania reagowałam złością i żaliłam się mężowi. A z upływem czasu zaczęłam grzecznie, ale dosadnie przedstawiać mój punkt widzenia. Czasem gdy stwierdzam, że nie warto sie wdawać w taką wątpliwej jakości pogawędkę odpowiadam tylko : A to jest tylko pani/pana/twój/ punkt widzenia. i odchodzę. I choć czasem zakłuje mnie w sercu, zwłaszcza gdy ktoś bliski zwróci mi uwagę, że coś wg niego robię źle staram się nie przejmować i postępować wg swoich przekonań. Heh kiedyś widziałam bodziaka, którego powinno nosić każde dziecko do usamodzielnienia, miał on duży napis: "Moja mama nie potrzebuje twoich rad". Powinni go chyba wręczać na porodówkach. Bo ludzie zbyt często się wtrącają nie znając całej historii...
...robią przytyki o uwiązaniu do cyca, nie wiedząc nic o zaletach pokarmu matki ani o trudnej ścieżce laktacyjnej, którą udało się pokonać dzięki wytrwałości i sile....
....krytykują nowe podejście do żywienia dziecka, nie znając jego podstaw i założeń...
... coś co jest mało popularne traktują jak dziwactwo, choć nie wiedzą, jakie korzyści z nich płyną (np. wielorazowe pieluchy (dla zainteresowanych: to nie jest tetra:P ))...
...błędnie myślą, że skoro oni wychowywali swoje dzieci tak a tak, to jest to jedyna słuszna droga... Dlatego życzę odwagi wszystkim niepewnym w swojej roli i zaufaniu macierzyńskiemu instynktowi, bo ludzie zawsze będą gadać....i zawsze znajdzie się ktoś chętny podważyć nasze umiejętności . A przecież każda z nas jest mamą na medal :)

dodano: 2016-10-02 13:49:42

poziomka38

Do rozwiązania 4 tygodnie...Na maleństwo czekaliśmy kilka lat. Co miesięczne rozczarowania i badania i w końcu sukces. Chuchanie i dmuchanie na fasolkę od samego początku. Wszyscy dookoła mówili, żeby się cieszyć, komunikować z malutkim cudem...i to był problem. Cieszyłam się jakbym była jedyną kobieta w ciąży, ale miałam pewną blokadę. Nie chciałam mówić do brzuszka, tak jakbym bała się, że coś pójdzie nie tak, jakbym miała w sobie strach, że pokocham za mocno. I wiecie co...szybko określono płeć bobasa...daliśmy mu imię i tak też się do Szymona zaczęliśmy zwracać. Od tego momentu coś się zmieniło, coś we mnie pękło. Nie wiedziałam, że tak potrafię kochać:) Od momentu, kiedy Szymon został Szymonem rozmawiam z nim każdego dnia. Opowiadam o tym, co się dzieje w jego pokoju, o tym co czuję, jak się czuję, co robię i co będziemy robić jak już się pojawi na tym świecie. Bawię się z nim każdego dnia. Najlepsze uczucia pod słońcem. Poradziłam sobie z moim bezsensownym strachem i czarnowidztwem....i oczekuję z niecierpliwością na pierwszą przeprowadzkę Szymona...z mojego brzuszka do naszego rzeczywistego świata.
Pozdrawiam
Kasia
W przypadku wygranej - prosiłabym o koszulkę w rozmiarze M. Zestaw A lub B - bez znaczenia - niech to będzie niespodzianka

dodano: 2016-10-02 13:19:37

wojtus3007

Ja też chcę być super mama.
Kiedy zaszłam w ciążę miałam 19 lat. Bylam w klasie maturalnej. Wszyscy odradzali mi podchodzenia do matury, bo po co mi skoro będę miała dziecko.. Ale ja nie poddalam się ! Podeszłam do matury mając w brzuszku mojego skarba. W końcu co dwie głowy to nie jedna ! Udało się, zdałam maturę i to z bardzo dobrym wynikiem. Jednak po całym maratonie maturalnym, będąc w 29 tygodniu ciąży dostałam bardzo silnych skurczy. Razem z narzeczonym szybko pojechaliśmy do szpitala. Płakałam, tak bardzo się bałam o moje maleństwo.. Na całe szczęśćie był to fałszywy alarm i wszystko było w porządku. Jednak 28 lipca (tydzień przed terminem) znowu dostałam skurczy. Znowu szpital, skurcze co 10 minut, bóle krzyżowe, ale postępu brak. Cały czas płakałam, tym razem z bólu, był on nie do zniesienia, ale wiedziałam, że już blisko, że już niedługo będę tulić mojego synka. I nadszedł ten dzień. Była sobota, lekarz kiedy przyszedł na obchód spojrzał na mnie i powiedział tylko PORODÓWKA. Zadzwoniłam do mamy i narzeczonego. Chciałam żeby był ze mną kiedy przyjdzie na świat nasz mały skarb. Była godzina 10:40 kiedy położna położyła mi mojego synka na piersi. Płakał i patrzył na mnie swoimi pięknymi oczkami. Ja płakałam razem z nim, ale tym razem ze szczęścia. Trzymałam w ramionach mój cały świat.. Dzisiaj Wojtuś ma dwa miesiące. Pisząc tą historię patrzył na mnie i się uśmiechał, wiedział, że to o nim. :)
Najpiękniejszym medalem są jego rączki na mojej szyji a najlepszą nagrodą jego uśmiech. :)
I chciałam pozdrowić wszystkie mamy. Kochane, nie poddawajcie się, dacie radę !! Dla swoich dzieci jesteście najlepsze bez względu na to co mówią inni.:)
Wybieram nagrodę B. (koszulka rozmiar M.

dodano: 2016-10-02 12:48:34

<< 21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 >>