Doświadczone mamy z Canpolu radzą.
„Mały człowieczek idzie w me ślady,
Pyta o drogę, prosi o rady;
Zbłądzić nie mogę, choćby się chciało,
Bo pójdzie za mną pewnie i śmiało.
Oczka swe ciągle na mnie obraca,
I naśladuje, to jego praca.
Jestem wyrocznią i nie ma rady,
Mały człowieczek idzie w me ślady.
W wiosennym słońcu, w zimowym śniegu,
Rzeźbię i tworzę, w marszu i w biegu
Na długie lata przyszłej dekady
Człowieczka, który idzie w me ślady”
[John C. Maxwell]
Zupełnie przypadkiem natknęłam się na ten wiersz, który mógłby bardzo dobrze zilustrować to, czym chciałam się podzielić. Nauczanie, oswajanie – przez naśladowanie.
Dzieci są istotkami chłonnymi, bezwarunkowo ufającymi, zapatrzonymi w rodziców i najbliższych, naturalnie, fizjologicznie kopiującymi, naśladującymi. Warto tę dziecięcą naturalność wykorzystać w celach edukacyjno-wychowawczych.
Wyznajemy z mężem zasadę, że najlepszą nauką jest przykład. Wymagamy od dziecka tego, czemu sami hołdujemy. Nie bijemy, nie wyzywamy (nikogo, nie tylko dziecka i siebie nawzajem) – żądając, by i ona nikogo nie biła, nie przezywała, szanowała. To nasz argument na przyszłość – odpowiedź na pytanie: „dlaczego nie mogę?” Już teraz wiele sytuacji tłumaczymy w stylu: „Kochanie, nie wolno - pluć bić/ciągnąć za włosy/wymuszać krzykiem etc, zobacz my też tego nie robimy. To złe, bo sprawia przykrość, bo poniża, bo jest niegrzeczne itd.” Dobrze wiemy, że niektórych słów córcia jeszcze nie rozumie (w kontekście znaczeniowym), tu jednak słowa, są dodatkiem – najważniejsze są czyny. Dziecko uważnie na nas patrzy, widzi z jakim szacunkiem podchodzimy do siebie, do niej i do innych, traktuje to zatem naturalnie, sądząc że wszyscy tak robią (bo na chwilę obecną, dla tak małego dziecka – rodzice=wszyscy) ale przede wszystkim ucząc się, że to dobre.
Zasada ta, doskonale sprawdza się w czasie oswajania z nowościami, w czasie nauki nowych czynności. Jesteśmy wzorami nie tylko mentalnie, ale i czynnie. Chcemy, żeby w miarę możliwości, córcia uczestniczyła całościowo w naszym życiu. Zabieramy ją zatem na zakupy, gdzie pokazujemy „jak to się robi”, uczymy „proszę” i „dziękuję”, nie na zasadzie „teraz trzeba powiedzieć dziękuję”, a przez to, że widzi, że chłonie, słucha, w końcu naśladuje. Przecież każde dziecko chce być jak mama czy tato.
Chcielibyśmy wpoić jej dobre nawyki, świadomość słuszności działań, odróżniania dobra od zła. Nie chcemy żeby rezygnowała z tego, co dla niej dobre, co może jej pomóc, tylko dlatego, że będzie się tego bała. Takim sposobem zabieramy ją ze sobą do dentysty, dokładnie tłumaczymy po co, dlaczego, pokazujemy, oswajamy. Pozwalamy zobaczyć jak mama czy tato siadają na fotel i pokazują zęby, jak pani doktor zagląda, leczy. Tłumaczymy, że pani doktor jest dla nas, żeby nam pomóc, w trosce o zdrowe ząbki itd. NIGDY nie pozwalamy straszyć dziecka dentystą. Ona musi wiedzieć, że chodzimy tam po pomoc, a nie za karę! W podobny sposób odbyło się w naszym domu nauczanie mycia ząbków czy włosów. Dziecko patrzyło jak my – rodzice – szczotkujemy czy myjemy. Widziało, że żadnemu z nas nie dzieje się krzywda, że śmiejemy się zadowoleni. Urządziliśmy wspólne zabawy w mycie głowy, choć u nas były to tylko zabawy, gdyż córcia od zawsze wodę uwielbia i żadne polewanie, zalewanie czy inne wodne prace nie są jej straszne, choćby ciekło po oczach, uszach, buzi itp. Metodę naszą poleciliśmy znajomym, mającym problem z moczeniem głowy dziecka. Po 3 tygodniach wrócili zachwyceni rezultatami. Dzieci są jak gąbki – chłoną całymi sobą i… chcą nam dorównać. Należy wykorzystać ten czas, gdy dzieci są na tyle małe, że rodzice są jedynymi autorytetami, gdy są niemal „bóstwami”, w które dziecko patrzy i dąży do tego, by dorównać.
Na koniec chciałam poruszyć jeszcze jedną, ważną moim zdaniem kwestię. W całej akcji naśladowania, ważna jest prawdziwość. Nigdy nie wolno dziecka oszukiwać. Nie można spróbować syropu i powiedzieć, że jest pyszny, podczas gdy jego smak wykrzywia twarz, nie można zabierać dziecka na zastrzyk, czy do szczepienia i opowiadać, że nie będzie bolało, że pani zrobi zastrzyk bez igły czy inne niestworzone tłumaczenia, które zdążyłam wysłuchać w czasie mojego macierzyństwa czy pracy z dziećmi, nie można dzieci straszyć potworami w szafce z chemią, które je zjedzą, gdy dziecko do rzeczonej szafki zajrzy; duchami w piwnicy, gotowymi rzucić się na nie, gdy tylko przestąpi czy spojrzy w stronę owej piwnicy itd.
Dzieci ufają nam bezgranicznie i to nasz atut. Możemy wszystko, o ile tego zaufania nie nadużyjemy. Dzieci, którym rodzice opowiadają bajki, że syrop jest pyszny, że zastrzyk nie boli, że w szafce są potwory itd. Czują się oszukane i zdradzone, gdy na własnej skórze przekonują się jakie są fakty. W tym momencie tworzy się w nich odruch obronny przed rodzicami, a to najgorsze, co takiego rodzica spotkać może. Dziecko zaczyna podchodzić z dystansem, sparzone raz – boi się już zawsze. Nie zaufa w stu procentach, bo dostało nauczkę, bo zostało okłamane, bo syrop był okropny, zastrzyk bolał, a z piwnicy nie wyskoczyły duchy. Od tej pory już ZAWSZE będzie miało na uwadze fakt, że rodzic nie zawsze mówi prawdę.
Nasz sposób jest banalnie prosty – nowy syrop próbujemy i gdy jest dobry – podajemy, gdy smakuje „nie bardzo” opowiadamy córci, że jest niesmaczny, ale skuteczny, że musi go wziąć, by poczuć się lepiej/by spadła gorączka/by przestały boleć dziąsła itd. Tłumaczymy spokojnym głosem, by wiedziała, że sprawdziliśmy co ją czeka. Oczywiście chwalimy, że jest mądra i dzielna, że pięknie zażywa leki i dzięki temu szybko poczuje się lepiej. Po zakończonej akcji nagradzamy brawami, wiwatami, tańcami. Dziecko się cieszy, choć wcześniej krzywiło się na smak syropu, ale wie – że może liczyć od nas wyłącznie na prawdę.
Podobnie ze szczepieniem. Do tej sytuacji przygotowujemy się dużo wcześniej. Opowiadamy, że pójdziemy do lekarza, który czeka na nią, by pomóc jej nie zachorować. Że pani doktor ją zbada, zmierzy, zważy, zajrzy do ucha, noska, gardła (tu szczegółowo opisujemy co nastąpi i dlaczego), po wszystkim pani pielęgniarka ukłuje ją w rączkę czy nóżkę, dostanie zastrzyk, by być silna i zdrowa, by radzić sobie z chorobami. Powtarzamy sytuację codziennie, rozmawiamy, tłumaczymy i… Zawsze mówimy, że ukłucie może trochę boleć, ale ona jest dzielna i mądra, dlatego wie że to dla jej dobra.
Nie straszymy lekarzem, potworami czy duchami. Jeśli czegoś jej nie wolno, ostrzegamy krótko i konkretnie: „Nie, bo to nie dla dzieci/niebezpieczne/bo się od tego rozchorujesz etc”
Nie musimy straszyć, argumentujemy i jesteśmy konsekwentni, jeśli czegoś nie wolno – to nie wolno zawsze i nie wolno przy nikim (ani przy mamie, ani przy babci, ani przy cioci czy sąsiedzie). Jeśli jedno z nas czegoś zabrania – drugie również stoi niezłamane.
To wszystko sprawiło, że nasze dziecko chętnie uczestniczy w rodzinnym życiu, nie boi się nowości, bo widzi że i my je testujemy, jesteśmy zadowoleni i nic złego nam się od nich nie dzieje, ufa nam, bo nigdy nie doznało sytuacji innej niż ta, o której jej opowiadamy, nigdy nie została oszukana, zawsze dostawała to, czego spodziewała się na podstawie naszych opinii czy opowieści. Jest posłuszna, bo wie że NIE znaczy NIE i są zasady, które nie podlegają negocjacji. Oczywiście, nie zostawiłabym jej samej z otwartą szafką płynów do czyszczenia i hasłem „nie wolno”, bo to tylko 15-to miesięczne dziecko, ale… Na wszystko przyjdzie czas, uczymy ją od urodzenia – na miarę możliwości jej percepcji. To nasza inwestycja w przyszłość, w nasze z nią relacje i jej przygotowanie do samodzielnego życia i podejmowania decyzji.
Musisz się zalogować lub zarejestrować, żeby dodać komentarz.
Komentarze
Sortuj komentarze: Wyświetlaj: komentarzy na stronę
askap7
ważne jest to jaki styl zycia prowadzimy, dziecko mysli ze jesli rodzice cos robia, to to jest dobre
dodano: 2017-03-30 13:50:48
efcik
wszystko na tak. tylko syropu, a nie sytopu...ach te literówki.
dodano: 2017-03-28 15:53:21
izapodg
Z syropem robimy tak samo - przeważnie się sprawdza
dodano: 2017-03-09 18:56:40
jowitka76pdm
U nas podobny sposób na syropki ;-)
dodano: 2017-03-07 17:30:50
Gosia200
U nas syrop zawsze pijemy z synkiem żeby wiedział ze to nic złego i jak widzi ze my pijemy to sam chętnie też pije
dodano: 2017-02-08 06:10:08