Doświadczone mamy z Canpolu radzą.
Gdy na początku roku planowaliśmy zagraniczne wakacje, nasza dwuletnia córka Anastazja nawet nie chciała słyszeć o nocniku, a na jego widok wpadała w histerię. Oczywistym dla nas było, że dziecka nie można zmuszać do załatwiania potrzeb fizjologicznych do nocnika, więc pogodziliśmy się z myślą, że będziemy musieli zabarać ze sobą na wyjazd potężny zapas pieluch jednorazowych. O nocniku zapomnieliśmy nawet.
Córka zaczęła nieoczekiwanie chodzić do nowootwartego żłobka, gdzie po około trzech tygodniach przestała chodzić w pieluszce w dzień, idąc za przykładem swoich rówieśników. Tydzień później przestaliśmy zakładać pieluszki na krótkie wyjścia z domu. Po kolejnych dwóch tygodniach zrezygnowaliśmy z pieluszki w nocy, choć nie obeszło się bez wpadek. Po dwóch miesiącach Anastazja definitywnie zapomniała o pieluszce.
Córka ledwo co nauczyła się korzystać z nocnika, a przed nami „widmo” zagranicznej podróży samolotem. W biurze podróży dowiedzieliśmy się, że na miejscu w hotelu nie ma co liczyć na nocnik… łóżeczka, wanienki, podgrzewacze to tak… ale nocników nigdzie nie ma. Ale hotel to pół biedy. A co z samą podróżą? – lotnisko, samolot, autokar… A na miejscu? - spacer, plaża, basen… Pytania i wątpliwości mnożyły się z każdą chwilą. Powrót do pieluszki nawet nie wchodził w grę skoro zrobiliśmy taki krok milowy.
Z pomocą przyszło nam genialne wręcz rozwiązanie – NOCNIK TURYSTYCZNY, który ma składane nóżki, dzięki czemu zajmuje mało miejsca w bagażu. Po rozłożeniu może być nocnikiem, albo nakładką na deskę klozetową. Perfekcyjne rozwiązanie 2w1. Nocnik posiada wielorazową silikonową wkładkę – my używaliśmy jej w hotelu, jak również jednorazowe torebki idealne na wyjścia (w krytycznych momentach można użyć nawet najzwyklejszej plastikowej torebki). Dzięki temu mogliśmy używać nocnika w każdym miejscu. Niby można (ale ja nie polecam) nie wkłądać torebki i wtedy dziecko siusia na trawkę, ale istnieje ryzyko ubrudzenia ubranka, a poza tym moczą się nożki nocnika i potem jest problem z jego schowaniem.
Funkcja nakładki sedesowej przydała się w przypadku konieczności skorzystania z Toi-Toia i toalety w samolocie. Korzystamy z niej również gdy idziemy w odwiedziny do bezdzietnych znajomych, którzy nie mają na wyposażeniu nocnika.
Dzięki turystycznemu nocnikowi, córka utrwaliła sobie nawyk korzystania z nocnika i nakładki na toaletę, a my mieliśmy bezstresowe wakacje.
A jakie Wy macie doświadczenia z pierwszą podróżą bez pieluszki? Częste postoje na wszelki wypadek, czy może też korzystacie z nocnika turystycznego.
dzieci: Anastazja (0 dni), August (0 dni)
Musisz się zalogować lub zarejestrować, żeby dodać komentarz.
Komentarze
Sortuj komentarze: Wyświetlaj: komentarzy na stronę
gabilabi
Myśmy akurat robili przerwy na siusiu zawsze gdzieś w restauracji i zawsze mam przy sobie papierowe nakładki na sedes.
dodano: 2017-03-31 15:34:34
askap7
nie slyszalam o takim nocniku
dodano: 2017-03-29 21:55:18
efcik
Nie słyszałam o nocniku turystycznym, ciekawe rozwiązanie, jednak do odpieluchowywania daleka jeszcze droga przed nami, jak przyjdzie czas, będę się martwić.
dodano: 2017-03-28 11:30:27
MalwinaW
Ja uczyłam małą gdzie się robi siuku zawsze gdzie się dało ale np. do samoloty chyba bym nie zaryzykowała
dodano: 2017-03-13 10:41:05
izapodg
Daleko nam jeszcze do tego
dodano: 2017-03-07 09:29:49