Doświadczone mamy z Canpolu radzą.

Dodaj swoją poradę

Bezpieczne nawyki - bezpieczne dziecko!

Zadrżałam, gdy ZNÓW dotarła do mnie informacja, że w szpitalu leży kolejne małe dziecko po zatruciu. Do niedawna wydawało mi się, że zatrucia u małych dzieci to incydenty. Okazuje się, że wcale nie. Że zdarzają się często i u coraz młodszych maluchów. Oczywiście – zdaję sobie sprawę, że nie wszystko można przewidzieć, że są wypadki, na które nie mamy wpływu (my – rodzice) ale niestety, okazuje się, że wielu takich dramatów można było uniknąć.

Kiedy moja siostra leżała ze swoją córeczką w szpitalu, w ciągu tygodnia na ten sam dziecięcy oddział przyjęto 4 dzieci, które „coś zjadły”. Był chłopiec w ciężkim stanie, który napił się domestosu, dziewczynka, która zjadła tabletkę do zmywarki, inna malutka najedzona proszkiem do prania… Otwierałam oczy ze zdziwienia, jakim cudem? Jak to możliwe, że dzieci docierają do takich środków i spożywają. Moja koleżanka niedawno rozpoczęła pracę w innym dużym szpitalu na oddziale dziecięcym i ZNÓW słyszę: przyjęłam malucha, który wypił atrament.

Pomysł na poradę był wstępnie inny, ale że często działam pod wpływem impulsu, zmieniłam zdanie i chciałam poruszyć temat bezpieczeństwa naszych pociech.

Jak zapewnić dziecku bezpieczeństwo w domu? 

W moim domu panują żelazne zasady, dzięki którym stwarzam dziecku bezpieczne środowisko i wpajam odpowiedni nawyki. Oczywiście: ŻADNE ZASADY NIE ZASTAPIĄ NADZORU OSOBY DOROSŁEJ, niemniej to ważne, by dziecko od najmłodszych lat wiedziało, co wolno, a co jest niebezpieczne.

1. Zakaz zabaw w kuchni i łazience!

I to od pierwszych chwil, kiedy moje dziecko zaczęło się bawić. Może to robić w swoim pokoju, w pokoju gościnnym, nawet w sypialni, ale nigdy i pod żadnym pozorem nie w kuchni i nie w łazience. Jeśli muszę ugotować, robię to albo gdy dziecko śpi, albo gdy stworzę warunki do zabawy w pokoju do zabaw (który jest naprzeciw kuchni i w którym córka jest pod stałym nadzorem, bo stale mam ją na oku). Oczywiście, że chce ze mną gotować, myć, sprzątać… Nie zabraniam, daję garnek, łyżkę, chochelkę i zlecam ugotowanie czegoś w warunkach jej bezpiecznego pokoju. Jeśli zabieram ją ze sobą do kuchni, by pokazać jak coś się robi – pokazuję, tłumaczę, opowiadam, pytam, ale NIGDY NIE STWARZAM ZABAWY W KUCHNI.

Wszystko to dlatego, żeby zapamiętała, że kuchnia i łazienka to nie są miejsca zabaw oraz po to, by mieć pewność, że gdy spuszczę z niej oko (bo nie da się wpatrywać w dziecko 24 godziny na dobę) nie uzna, że może się w kuchni pobawić sama.

Dodatkowo często powtarzam, że nie może sama wchodzić do kuchni i łazienki

2. Chemię trzymam w zamkniętych szafkach wiszących

Mimo tego, że wpajam dziecku zasadę numer 1. bezwarunkowo środki do czyszczenia toalety, kret do rur, tabletki do zmywarki, proszki, płyny i inne są schowane przed dzieckiem. Oczywiście, wygodniej byłoby mi gdyby domestos stał w kącie obok klozetu, gdyby tabletki były w szafce obok zmywarki etc. Tym razem wygoda jest nieważna, najważniejsze jest to, by zakazane środki nie miały żadnej możliwości znaleźć się w zasięgu rączek dziecka.

3. W kuchennych szufladach trzymam wyłącznie sztućce, ścierki i garnki!

Wiele razy widziałam dzieciaczki, które dopiero co zaczęły same siedzieć, raczkują itd., bawiące się w kuchni, przy mamie, przy jej nodze, podczas gdy mama gotuje. Szuflady i szafki to najlepsze zabawki dla malucha. Wyjmuje z nich łyżki, garnki, robi orkiestrę… Miałam znajomą, która środek do czyszczenia zmywarek trzymała w szufladzie. Mało brakło, by jej 8-miesięczny synek go zjadł. Niby był przy niej, niby na niego patrzyła, a w oka mgnieniu rozpracował opakowanie i oczywiście – jak to ząbkujące dziecko – prosto do buźki.

4. Uczę, że do buzi wkładać można wyłącznie jedzenie. 

To działanie dodatkowe. Wiadomo, maluch, który poznaje świat, ma 3-4-5-6 miesięcy wkłada do buzi, bo to jego sposób poznawania. Naturalny i właściwy. Takiemu maluchowi również nie da się powiedzieć „nie wolno do buzi”, bo to irracjonalne i mija się z celem. Natomiast odkąd moje dziecko skończyło rok, w czasie zabaw, z uśmiechem usuwałam systematycznie z buźki wszystko to, co nie powinno się tam znaleźć. Zadziałało. Córka wie, że w buzi może być jedzenie, ewentualnie gryzak. I nie powiem, że nigdy niczego innego nie próbowała tam „zapakować”. Oczywiście – próbowała. Ale dzięki systematycznemu powtarzaniu przyswoiła, że tego nie akceptujemy i łatwo nam było ją napominać, wskazując jak bawić się dana zabawką nie wkładając jej do ust.

To wg mnie dobra praktyka. Nie tyczy się bowiem wyłącznie ochrony przed chemią, którą mogłoby się dziecko zatruć. Chroni ogólnie, przed połknięciem części zabawki, przed włożeniem sobie czegoś do nosa/ucha. Jeśli dziecko wie jak się bawić, co do czego służy itd., bawi się zgodnie z przeznaczeniem, jedzenie zaś zamiast w różnych otworach ciała – ląduje w buzi (tu znów chcę powtórzyć, że zasady to tylko część – dziecka po prostu trzeba doglądać)

5. Chemię trzymam wyłącznie w oryginalnych opakowaniach!

Nie przelewam do butelek po napojach, kubeczków po twarożku/serku homogenizowanym/jogurcie czy słoiczku po obiadku dla dziecka. To ważne. Dzieci nie mają nawyku sprawdzania. Widząc butelkę po soczku są święcie przekonane, że TO SOCZEK. Nawet nie chce myśleć, co byłoby, gdyby moje dziecko napiło się jakiegoś trującego środka czyszczącego przekonane, że to sok.

6. Uczę, by zadawała pytania

Trzymam wszystko poza jej zasięgiem, zamknięte itd. Mam ją stale na oku, wpajam zasady, tłumaczę itd. Do tego przestrzegam i uczę, by jadła i piła tylko to, co zostanie jej podane do stołu. Jeśli coś znajdzie MUSI zapytać, czy można się tego napić lub to zjeść.

To nauka dla starszego dziecka, niemniej każde dziecko w końcu dorasta, a jak wiadomo im starsze, tym więcej ma pomysłów i energii do eksplorowania zakamarków domu.

7. Pilnuję i przestrzegam moich gości

Często miewamy gości. Ciocie, wujków mojego dziecka. Pilnuję, by nie zostawiali w zasięgu ręki perfum, kosmetyków, by panie nie zdejmowały kolczyków, klipsów, pierścionków, i innych i nie kładły na biurko, nie zostawiały tam też drobnej reszty z zakupów czy zamówionego jedzenia z dostawą. Kobiety robią to przed snem odruchowo, te zaś, które nie maja dzieci, nie maja nawyku odkładania drobnych przedmiotów na najwyższe półki tak, by maluch zaciekawiony nie postanowił ich spróbować.

Oczywiście, mam trochę fioła na punkcie bezpieczeństwa, ale może właśnie dzięki temu żaden poważny wypadek nie przytrafił się mojemu dziecku? Z drugiej strony wolę nadmiernie zabezpieczać niż przeżywać dramatyczne chwile w szpitalu modląc się, by lekarzom udało się uratować moje dziecko.

Zabezpieczamy gniazdka, kanty, ostre krawędzie, chronimy przed upadkiem podkładając poduszki itd. Myślę, że powinniśmy również poszerzyć horyzonty i ochraniać nasze dziecko przed dużo poważniejszymi konsekwencjami niż guz czy rozbita głowa.
 

lady_in_red84

dzieci: Nela (0 dni)

To Ci się przyda

Komentarze

Sortuj komentarze: Wyświetlaj: komentarzy na stronę

efcik

Z tą chemią będę musiała pomyśleć, bo aktualnie mam w szafce pod zlewem, ale to chyba nie najlepszy pomysł.

dodano: 2017-03-22 09:33:45

MalwinaW

Trzeba sie dobrze zorganizować kiedy maluszek zaczyna pełzać

dodano: 2017-03-05 20:36:16

Xenia21

Bezpieczeństwo to podstawa. Chemia u na pochowana.

dodano: 2017-02-19 17:53:21

Gosia200

U mnie środki chemiczne są tak wysoko ze sama nie dosięgam:)

dodano: 2017-02-01 19:15:31

doda1987

syn bierze paluszki albo zabawki do buzi

dodano: 2017-01-31 21:42:05

<<
1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 >>


Musisz się zalogować lub zarejestrować, żeby dodać komentarz.

Lista porad