Doświadczone mamy z Canpolu radzą.
Początkowo chciałam pisać tutaj o kolkach ale tematm numer jeden od jakiegoś czasu jest u mnie w domu rozszerzanie diety Olka. Przygotowywałam się do tego momentu miesiąc. Czytałam o BLW, czytałam o papkach, o pierwszej pomocy przy zakrztuszeniu, o tym co pierwsze, co drugie, co pięćdziesiąte i ile tego, a jeszcze do tego jak, gdzie kupować i że najlepiej robić samemu na co niekoniecznie mam czas.
Szczerze mówiąc bałam się pierwszego dnia rozszerzania diety. Przez te wszystkie poradniki już nic nie wiedziałam. Miałam kocioł w głowie, ja uporządkowana kobieta!
A ten dzień nadszedł szybciej niż oczekiwałam. Celebrowałam 20 czerwca, który był doładnie dniem, w którym Olek miał skończyć 6 miesięcy. Wszak przecież właśnie wtedy należy zacząć podawać, karmiącemu piersią, pierwsze składniki posiłków.
I co? Nie wyszło. Olek gotowość do przyjęcia pierwszego produktu wykrzyczał dwa tygodnie przed planowaną datą! Ja się wzbraniałam. Siedziałam z kanapką w ręce i wpatrywałam się w tego mojego Pierworodnego, który pod moimi stopami wielce urażon wyciągał ręce. Westchnęłam. Oczywiście miałam już krzesełko do karmienia, sztućce, miseczki, bidonik...
I wszystko przyszło... bardzo naturalnie. Zrobiłam kaszkę na wodzie. Nic więcej nie dodałam z obaw'y przed alergią. Sama po zasmakowaniu swojego dzieła... skrzywiłam się. On napewno tego nie zje, będzie pluł, płakał, krzywił się i robił te wszystkie inne rzeczy, o których pisali - myślałam i denerwowałam się niczym przed obroną magistra.
Zjadł pierwszą łyżeczkę, drugą, trzecią. Nie mogłam uwierzyć. Z bidonika popił i zaczął bawić się nim rozradowany. Potem znowu kaszka i zabawa łyżeczką. Super!
Obiadek także wciągnął pięknie. Byłam tak rozradowana, że kolejnego dnia na obiad spróbowałam metody BLW. Ugotowaliśmy z mężem ziemniaczki, brokuł itp. i podaliśmy naszemu Małemu Geniuszowi. Ziemniaczek spoko. Trochę się pokrztusił ale ogarnął. Brokuł niestety był strukturą nie do przejścia. Mój syn zrobił się purpurowy, kaszlał ale bez efektu. Widać było, że się dusi. Mąż zareagował natychmiast - wyjął z krzesełka, obrócił ku dołowi i zaczął klepać po pleckach. Te sekundy były dla mnie godzinami. W myślach rugałam siebie za zbytnią ambicję, którą zabijałam dziecko. Swoje dziecko.
Na szczęście brokuł nie został mordercą i znalazł się na podłodze. Olek przerażony zaczął ryczeć. Nie tknęłam metody BLW przez następny tydzień. Dopiero po koljnych 7 dniach spróbowaliśmy znowu. Znowu krztuszenie, znowu pierwsza pomoc. Znowu przerwa, w międzyczasie pięknie Olek jadł wszystko w formie papek, a nawet grudek. Ale czas na BLW także przyszedł - po wyrżnięciu dolnych jedynek Olek był w stanie trochę sobie nimi pomóc, a jednocześnie nauczony był już jak się je, jak przełyka i nie miał odruchu wymiotnego, potrafił też odkaszlnąć, by pozbyć się trudniejszego kawałku z buzi. Taki mój Mały Bohater.
Gdzie tu porady, zapytacie. Otóż, to co najlepsze warto zostawić na koniec. Jako matka pierwszego dziecięca byłam przerażona, rozszerzanie diety było dla mnie czymś mega obcym,a wystarczyło słuchać dziecka i trochę siebie, obserwować, mieć cierpliwość i nie robić nic nad wyraz. Próbować, a jak się nie udaje to macie jeszcze czas. Czy to BLW czy papki,ważne by dziecko próbowało nowych smaków.
Porada numer dwa to: pójdź na kurs pierwszej pomocy i przypominaj sobie co jakiś czas zasady udzielania jej z filmików na YouTube. Naprawdę, gdyby nie mój mąż nie wiedziałabym co robić, chociaż byłam na dwóch kursach pokazujacych w jaki sposób pomóc duszącemu się dziecku. Prawidłowe odruchy i szybka reakcja idzie jednak zarówno z doświadczeniem jak i z świeżą wiedzą dlatego przypominaj sobie wszystko przynajmniej raz w miesiącu, aż zakoduje się to w Twoim umyśle i stanie się odruchem bezwarunkowym.
Kolejna porada - obserwuj dziecko. To co je, jak je i ile. To czy budzi się w nocy bo ząbkuje czy może nie znasz przyczyny? w trzecim tygodniu rozszerzania diety Olek zaczął budzić się w nocy co pół godziny na pierś. Byłam przerażona i zmęczona. Zaczęłam szukać pomocy, zrobiliśmy badania i wyszedł niedobór żelaza. Potem od lekarki dowiedziałam się, że jest to powszechne zjawisko na początku rozszerzania więc badaj swoje dziecko!
Ostatnia - to nie wyścigi. To nie konkurs na najlepsze dziecko i najlepszą matkę na świecie. Nie musisz super gotować, nie musisz poświęcać na to dnia, którego nie masz. Słoiczki są ok, szybka kanapeczka rano z masłem orzechowym albo z avokado też jest ok. Nie muszą być to placki jaglanomigdałowe. Ja nie mam na to czasu, a dziecko się rozwija i jest szczęśliwe. Je coraz więcej i sięga po wszystko co daję. Nie był gotowy na BLW to nie przyciskałam, co z tego że koleżanki córka jadła brokuła z taką łatwością!
Nie mówię, że rozszerzanie diety to pestka. Każda mama chce dla swojego dziecka jak najlepiej. To duże brzemię - dostarczyć wszystkich witamin i innych składników, by moje dziecko rozwijało się najlepiej jak może ale... strach ma tylko wielkie oczy. Nie stresuj się - dasz radę, słuchaj mądrzejszych od siebie ale dopasowuj wiedzę pod swoją Pociechę. Trochę intucji i będzie wszystko w porządku :)
Musisz się zalogować lub zarejestrować, żeby dodać komentarz.